zamknij

Wywiady

Będąc prezydentem Żor, nie będę panem na zagrodzie

- Nie możemy bać się zadawać ludziom trudnych pytań, by dowiedzieć się, jak oni sobie wyobrażają codzienne życie, pracę czy założenie rodziny w Żorach. Na dzień dzisiejszy nie powiem: „Przychodzę z cudownym planem dla Żor”. To nie jest tak, że znajdzie się jedna cudowna osoba, mesjasz, który doskonale wie, co jest najważniejsze i potrzebne. Teraz najbardziej istotna jest współpraca – rezygnujemy z egoizmu na rzecz wspólnoty. My chcemy wybrać i zaplanować przyszłość wspólnie z żorzanami, bo jeśli ktoś zrobi to za nas, to my stracimy własną wolność i odpowiedzialność

– przekonuje Aleksander Z. Zioło, kandydat na prezydenta Żor z ramienia Komitetu Wyborczego Wyborców Wolne Miasto Żory.

We wrześniu usłyszeliśmy, iż Wolne Miasto Żory pójdzie do wyborów razem z Nową Prawicą. Te drogi jednak szybko się rozeszły…

- Zacznę od tego, że w ogóle nie myśleliśmy o starcie w tegorocznych wyborach samorządowych. Pojawiła się sugestia, że Kongres Nowej Prawicy szuka kandydata i poprosił o spotkanie ze mną. Odbyło się spotkanie, powiedziałem, że bardzo chętnie, ale pod warunkiem, iż stworzymy poważną propozycję dla mieszkańców miasta. Propozycję, która moim zdaniem, powinna być obywatelska i szeroka. Uwarunkowania wyborcze są takie, że trzeba walczyć i zdobyć 13%. Oferta była też dla mnie o tyle ciekawa, ponieważ kilka lat temu byłem jednym z liderów protestów przeciwko ACTA. W tym miejscu od razu chciałbym podziękować żorzanom, którzy wtedy chętnie poparli przeprowadzenie referendum w tej sprawie. Otrzymaliśmy około tysiąca podpisów przesłanych przez młodych ludzi, głównie zamieszkałych na osiedlach Sikorskiego i Pawlikowskiego. Wtedy ten spór wygraliśmy. Próbowałem się z kilkoma osobami z tego grona skontaktować, niestety część z nich wyemigrowała z kraju. Z kolei niektórzy, z którymi rozmawiałem przejawiali sympatię dla poglądów prezentowanych przez Janusza Korwin-Mikke. Stąd wydało mi się naturalne, by włączyć się w taki nurt. Poza tym jestem wolnościowcem, mam nadzieję, że przyszłości. Książką ważną w moim życiu jest „Pamięć i tożsamość” Jana Pawła II, a zwłaszcza rozdział pt. „Wolność i odpowiedzialność”. Wydaje mi się, że to jest odpowiedź przyszłości, bo po zachłyśnięciu się wolnością, Polacy zapomnieli o odpowiedzialności. A to musi iść w parze. „WIO” – być może brzmi kolokwialnie, ale bez tego nie da się ruszyć. Później nasze rozmowy z KNP się toczyły, a ich obecny kandydat na prezydenta Żor, wielokrotnie powtarzał, że kandydować nie będzie. Pod dokumentami zgłoszenia KWW Wolne Miasto Żory uzyskaliśmy również podpis Janusza Korwin-Mikke.

Obu komitetom nie udało się jednak uzbierać pełnych list. Nowa Prawica ma 31 kandydatów do Rady Miasta, a Państwo tylko 19 osób.

- Nasz komitet powstał poniekąd zainspirowany słowami arcybiskupa Skworca, kiedy podczas tegorocznych obchodów rocznicy podpisania Porozumień Jastrzębskich, wzywał do aktywności i odpowiedzialności obywatelskiej. Przemyśleliśmy i skonsultowaliśmy to we własnym gronie i uznaliśmy, że zarejestrujemy komitet. Nowej Prawicy, choć zarówno i innym, proponowaliśmy współpracę i wspólny start. Brak kandydatów w jednym okręgu był naszą świadomą decyzją – wiemy, że w tych dzielnicach nie mamy lidera. Podkreślę, że nie startujemy w tych wyborach, by zaistnieć, tylko wychodzimy z założenia, że coś w Polsce już się skończyło i nastąpiła potrzeba przemian. Jak ekipa obecnego prezydenta zdobywała władzę, to była niewiele młodsza od nas. Wydaje nam się, że ta formuła już się wyczerpała – nie tylko lokalnie, ale i w całej Polsce. Ile razy jeszcze możemy oglądać te same twarze lub młodych działaczy, którzy są już kilka lat w polityce i nagle mówią, że chcą zmian. Nasze wyjście do wyborców traktujemy bardzo poważnie. To propozycja na wiele lat.

Co to oznacza?

- Nasza kampania jest obywatelska i opiera się przede wszystkim na naszej pracy, na rozmowach z ludźmi. Jednakże nie tyle siejemy ziarno, co chcemy być zwiastunem nadziei. To, że zebraliśmy bardzo dużo podpisów do rejestracji świadczy o tym, iż żorzanie są otwarci na nowość. My nie chcemy nieść zmianę, a nadzieję. Uważam bowiem, że w Polsce to nie politycy niosą zmiany, a obywatele. To Solidarność przyniosła zmianę, a później narodzili się z niej politycy. W naszej ocenie teraz właśnie nadszedł czas niesienia nadziei, budowania nowej rzeczywistości. Nie na 2 czy 4 lata, bo to jest za mało. Jeśli nie zaplanujemy rzeczywistości na dekadę, to będziemy niepoważni. Mamy sygnały, o których w Żorach często się nie mówi, ale np. parafie prowadzą statystyki osób, które wyemigrowały z kraju. To są szokujące dane. Dlatego, jeśli szybko nie wymyślimy czegoś, co albo ułatwi im powrót do miasta, albo podtrzymanie więzi, to emigrantów stracimy. Oni ciągle jeszcze tutaj są, bo albo przyjeżdżają na wakacje, albo wspierają finansowo rodziny. Jeśli będziemy jednak trwać w takim stanie oczekiwania, że coś się samo zrobi, to stracimy wiele. Stracimy ludzi, którzy są ogromnym kapitałem. Żory były kiedyś bardzo młodym miastem. Pamiętam, że w latach 80-tych mówiło się o tym, iż kiedyś będzie mieszkać tu 100 tysięcy osób. Rzeczywistość okazała się diametralnie inna – nie tylko Żory, ale i cały Śląsk się wyludniają. Istotna dla nas wydaje się być rozmowa z sąsiednimi miastami i budowa wraz z nimi wizji dla Śląska. Naszymi mentorami są Zygmunt Frankiewicz czy Piotr Uszok, włodarze miast, które choć mają problemy, to sobie z nimi radzą. Właśnie takich liderów będziemy prosić o przedstawienie ich wizji dla Śląska. Wiemy, że nie możemy już mówić „program dla Żor”, to musi być coś szerszego.

Jeden z naszych czytelników uczynił Panu jednak zarzut wzmożonej aktywności tylko w czasie wyborów. A ja dopytam się czy te lokalne działania nie zwiastują już Pana kampanii do przyszłorocznych wyborów do Senatu RP?

- Powiem jeszcze raz – w ogóle nie zastanawialiśmy się nad tymi wyborami. Ponieważ pojawiła się propozycja Kongresu Nowej Prawicy, a później rozmawialiśmy z ludźmi, dało nam to odczuć pewną energię społeczną. Wydaje nam się więc, że jeśli jest takie oczekiwanie społeczne, to nie można się przed nim uchylać. Wybory samorządowe to nie są wybory do senatu, bo trzeba zbudować pewną ekipę. Naszym zdaniem dobrym rozwiązaniem byłoby utworzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, bo chcemy kreować w mieście silnych liderów, równocześnie nie szkodząc tym, którzy nimi są od wielu lat. Jeśli byłoby 23 silnych liderów, o wiele łatwiej byłoby zrobić coś razem – wspólnie. Współczesny świat mówi nam, że to właśnie tędy droga, że tylko tak można coś zmienić. Tegoroczne wybory to dla nas szansa pokazania liderów, wykreowania ich. Stąd ten gest dotyczący okręgu nr 1. Po prostu nie pchamy się tam, gdzie nie mamy kogoś, kto mówi nam, że on chciałby funkcjonować w tej rzeczywistości przez najbliższe 8-12 lat. Wybraliśmy więc trzy okręgi, gdzie mamy ludzi, którzy wybierają się z nami w długi rejs. To nie jest przygoda na jeden sezon czy rok. Myślę, że taka uczciwość w przyszłości przyniesie pewne efekty. Nie wierzę w doraźne działania. Moje kandydowanie pokazuje też wyborcom związanie z regionem, że to nie jest żart. My chcemy stworzyć środowisko, jesteśmy otwarci i zapraszamy innych ludzi. Nie jesteśmy tylko na chwilę, by zniknąć i znów pojawić się za cztery lata pod innym szyldem. To byłoby nieodpowiedzialne wobec wyborców – tych ludzi, którzy nam zaufali.

Co w takim razie Aleksander Zioło i Wolne Miasto Żory przez ten niespełna miesiąc chce zakomunikować mieszkańcom?

- Kolorem naszej kampanii jest zielony – kolor nadziei. Nasz numer listy to „24” i my właśnie chcemy być on-line, obecni przez 24 godziny na dobę. Będziemy widoczni i dostępni dla mieszkańców. Już teraz chodzimy po okręgach wyborczych z projektem konsultacji. To nie jest tak, że my wszystko wiemy lepiej. Istotny jest bowiem dla nas głos żorzan. Będąc prezydentem Żor, nie będę panem na zagrodzie. Po pierwsze – ten model nie odpowiadałby mnie, ale i nie sprawdzałby się wśród mieszkańców. Chcemy współpracy z Gliwicami – dobrego połączenia. W tym mieście jest praca, jest wspaniała Politechnika, a nauki techniczne to przyszłość. Według nas Gliwice są symbolem sukcesu. Druga rzecz – chcemy zerwać z mówieniem, że w Żorach funkcjonuje bezpłatna komunikacja miejska. Nie ma czegoś takiego. To jest obywatelska komunikacja i należy na każdym kroku dziękować ludziom, którzy płacą tu podatki i dają pieniądze na tą komunikację. Ona ma wielkie walory społeczne i zapewne jest wielkim sukcesem, ale bądźmy świadomi, że finansowana jest z pieniędzy wyborców. Przestańmy też ludziom mówić, że my wiemy lepiej. Zacznijmy się z nimi spotykać i ich słuchać. Tu żorzan pyta się tylko, czy są za, czy przeciw. Nikt nie zapyta czego by oczekiwali, jak chcieliby funkcjonować w swoim mieście. Dla przykładu – dlaczego od wielu lat sesje Rady Miasta Żory odbywają się w czwartki, a nie w soboty? Przecież i tak mają charakter otwarty, a rajcy miejscy są utrzymywani z podatków obywateli. Taka decyzja z pewnością zwiększy, postulowaną przez mieszkańców, przejrzystość działań władz miasta. Dla nas obecna klasa polityczna w Żorach to stado owieczek zarówno białych, szarych i czarnych, które przestały sobie radzić z rzeczywistością i nagle jedna z drugą zadzwoniła po wilka z Warszawy, czyli CBA. I to nie pierwszy raz, bo ciągle tego wilka wzywają, a zagubił się pomysł, że to obywatele powinni być pasterzami, którzy owieczek przypilnują. Nasze rozmowy z mieszkańcami zakończą się pewnie raportem, który opublikujemy przed samymi wyborami. Dla nas każde zamknięcie jest otwarciem, a w tym przypadku zaproszeniem do dyskusji. Uważamy, że powiew świeżości jest niezwykle potrzebny. Musimy poczuć impuls do odkrycia tego, co będzie ważne za kilka lat.

Jak zatem Żory miałyby się rozwinąć w ciągu tych najbliższych 5, 10 czy 15 lat?

- Pierwszym istotnym zabiegiem jest zmiana modelu funkcjonowania. Nie możemy bać się zadawać ludziom trudnych pytań, by dowiedzieć się, jak oni sobie wyobrażają codzienne życie, pracę czy założenie rodziny w Żorach. Na dzień dzisiejszy nie powiem: „Przychodzę z cudownym planem dla Żor”. To nie jest tak, że znajdzie się jedna cudowna osoba, mesjasz, który doskonale wie, co jest najważniejsze i potrzebne. Teraz najbardziej istotna jest współpraca – rezygnujemy z egoizmu na rzecz wspólnoty. Będziemy wzywać do indywidualnej odpowiedzialności, nie będziemy się bać zadawać mieszkańcom pytań. My chcemy wybrać i zaplanować przyszłość wspólnie z żorzanami, bo jeśli ktoś zrobi to za nas, to my stracimy własną wolność i odpowiedzialność. Szkoda na to życia. My jesteśmy nadzieję i my jesteśmy zmianą, bo to ludzie niosą zmiany, a nie hasła. I wierzę w to, że obywatele nam zaufają – nie tylko dzisiaj, ale dzisiaj i jutro. Wierzę, że wspólnie zmienimy rzeczywistość w Żorach, w regionie, ale i zaowocuje to na całą Polskę.

Dlaczego żorzanie mieliby zaufać Aleksandrowi Zioło i oddać na niego swój głos? Czym odróżnia się Pan od pozostałych sześciu kandydatów?

- Jestem mniej więcej w tym samym wieku, w jakim była ekipa, która projektowała Żory dwadzieścia lat temu. Ja zdecydowałem się na tworzenie ekipy nowej, ale zakorzenionej w tym mieście. Ten zespół ma przynieść pewną nadzieję, ale i zmianę opartą o ludzi nowych, spoza schematów, które dotąd się utarły. Kiedy patrzę na kampanie kontrkandydatów, widzę powtórkę sprzed czterech lat, ale i brak wiary w zwycięstwo. My gramy o wszystko. Ja jestem kandydatem, który pokaże, że się nie boi i będzie walczył, a przede wszystkim pracował. Mam nadzieję, że spotkam wielu żorzan, z którymi będę rozmawiał.

Jakim będzie Pan prezydentem Żor?

- Moja prezydentura nie będzie prezydenturą kampanii, ale będzie prezydenturą permanentną. Uważam, że z mieszkańcami cały czas trzeba się spotykać, być z nimi na co dzień, rozmawiać, by móc później wspólnie konstruować nową rzeczywistość. Musimy się zmierzyć z problemami, a kampania jest takim momentem, kiedy o nich można mówić głośno. Jestem nadzieją i szansą dla żorzan – o tym oni sami przekonują mnie w rozmowach.

Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiała Wioleta Kurzydem

Aleksander Z. Zioło – 38-latek, radca prawny, innowator społeczny, analityk. Jeden z liderów protestów anty-ACTA, współtwórca Inicjatywy Koniec PZPN. Współzałożyciel i szef zespołu Warsztatów Analiz Socjologicznych. Członek wielu organizacji społecznych i stowarzyszeń. Doradca dr. Janusza Kochanowskiego, rzecznika praw obywatelskich. Wieloletni ekspert Narodowego Dnia Życia. W 2011 roku kandydował do Senatu RP z własnego komitetu wyborczego i uzyskał 3898 głosów.

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (7):
  • ~andy88 2014-10-23
    17:29:32

    0 6

    "Brak kandydatów w jednym okręgu był naszą świadomą decyzją – wiemy, że w tych dzielnicach nie mamy lidera" - a w innych dzielnicach, to aż roi się od prawdziwych liderów - np. babcia Pana Aleksandra, czy babcia pełnomocnika wyborczego A. Gorausa.

  • ~ArkadiuszGoraus 2014-10-23
    21:07:59

    15 0

    Tak. Kandydują. Moja Mama i Mama Pana Aleksandra. Wierzą w Nas. Mama Pana Aleksandra wspiera moją kandydaturę w okręgu nr 4, a Moja Mama wspiera kandydaturę Pana Aleksandra w okręgu nr 3. Prosimy o głosy. PozdrawiaMY wszystkich mieszkańców i prosiMY o głosy w dniu 16 listopada. KWW Wolne Miasto Żory.
    ZapraszaMY również na www.facebook.com/wolnemiastozory

  • ~donia150 2014-10-23
    22:03:23

    0 8

    A niech nawet startuje ciotka ,babka i prababka . Po wyborach i tak zapomnimy kto jest kim i kto startował ;) A w kasie Żorskiej będzie coraz więcej , ale na minus ......zresztą poczekamy zobaczymy . A na następne wybory wystartują z nowym hasłem,, Kiedyś były tutaj Żory "

  • ~martino 2014-10-24
    12:22:57

    0 4

    Panie Zioło co Pan pali? 13% w skali miasta (czyli po 17% na okręg, bo nie startujecie we wszystkich okręgach), z komitetem który nie ma programu, powstał miesiąc przed wyborami, wraz z obsadzoną własną rodziną na liście, by tylko wypełnić parytet (jak wspomniał andy88).. Faktycznie jest to siła, która zmieni miasto - życzę powodzenia i proponuję zejść na ziemię.

  • ~kasiacentka 2014-10-24
    12:33:20

    0 10

    To trzeba było robić z KNP ten jeden wolnościowy komitet, a nie robicie im krecią robotę, tym samym dając nadzieje obecnym władzom, że może uda się nie wpuścić im do swego kółeczka (Rada Miasta) nikogo młodego z pomysłami i przede wszystkim z zewnątrz, spoza tej sitwy. Czy to jakaś zemsta na KNP, że tworzycie komitet nie mający żadnych szans, ale mogący odebrać im kilka głosów, które ostatecznie mogą im przeszkodzić we wprowadzeniu kogoś do RM? Tak zależy wam na mieście i jego mieszkańcach, a w tym momencie gracie na ich niekorzyść, bo tragedią będzie jeśli nic się po tych wyborach nie zmieni, utrwali to tę patologię u szczytu miejskich władz.

  • ~malkontent58 2014-10-24
    16:30:18

    0 16

    Cytat:" Pod dokumentami zgłoszenia KWW Wolne Miasto Żory uzyskaliśmy również podpis Janusza Korwin-Mikke." Mogę temu podpisowi przeciwstawić autografy: Vacka Milika i Kacpra Woryny(mistrza i wicemistrza Europy juniorów na żużlu)...wg mnie cenniejsze

  • ~kasia24 2014-10-24
    18:30:06

    0 9

    ~ArkadiuszGoraus piSZ Pan po polsKU, bo nie da się teGO czytAĆ.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.