zamknij

Wiadomości

Sąd ogłosił wyrok: Robert G. winny! To on zabił 12-letnią Sarę z Żor

2014-09-24, Autor: Wioleta Kurzydem
Sara Trojanowska zginęła z rąk Roberta G., obecnie 28-letniego mężczyzny. Tragiczna śmierć dziewczynki wstrząsnęła wtedy całym miastem. Dzisiaj w tej sprawie, w rybnickim ośrodku zamiejscowym Sądu Okręgowego w Gliwicach zapadł wyrok – kara 25 lat więzienia dla oskarżonego. Ojca ofiary taka decyzja nie satysfakcjonuje.

Reklama

Do zabójstwa 12-letniej Sary Trojanowskiej doszło 15 sierpnia 2012 roku. Robert G. już kilka dni po zabójstwie, podczas wizji lokalnej, przyznał się do winy i szczegółowo zrelacjonował przebieg tragicznych wydarzeń nad stawem przy ulicy Ogrodniczej, gdzie znaleziono ciało nastolatki. Dokładnie też opisał, co stało się w dniu zabójstwa i pokazał na manekinie jak topił dziewczynkę. Lecz w sądzie odwołał już swoje zeznania i o zabójstwo Sary oskarżył trzy inne, bliżej nieznane osoby. Mężczyzna twierdził również, że chciał pomóc dziewczynce, a sprawcy przetrzymywali go i pobili. Na to stan Roberta G. w dniu zatrzymania jednak nie wskazywał – mężczyzna nie miał na ciele żadnych obrażeń.

Sekcja zwłok zamordowanej nastolatki wykazała, iż Sara T. zmarła 15 sierpnia 2012 roku przez gwałtowne uduszenie na skutek utopienia. Na ciele dziewczynki znaleziono liczne otarcia i urazy głowy. Rodzice, przy pomocy mieszkańców miasta, szukali córki do 17 sierpnia, kiedy to po południu jej koleżanki znalazły ciało Sary w stawie przy ul. Ogrodniczej.

W ocenie biegłych z zakresu psychiatrii w chwili, gdy Robert G. topił 12-latkę w stawie, był całkowicie poczytalny i doskonale wiedział co robi. Prokuratura badała również motyw zabójstwa, w tym nawet motyw seksualny, lecz wyniki badań nie dostarczyły przesłanek do tego , że dziewczynka mogła zostać zgwałcona.

– Robert G. przyznał się do popełnionej zbrodni, a prokuratura od razu spłodziła akt oskarżenia – jak to ma w zwyczaju. Kiedy oskarżony odwołał swoje zeznania, nie twierdził, że z wydarzeniem nie ma nic wspólnego. Wręcz przeciwnie – opisał zbrodnię, bo był jej świadkiem – widział, jak doszło do zabójstwa Sary – mówił w mowie końcowej obrońca Roberta G., mecenas Jerzy Rajpert. – Oskarżony powiedział też, dlaczego pierwotnie złożył inne wyjaśnienia. Ale po co to sprawdzać? Po co szukać sprawców, skoro wystarczy „królowa dowodów”, czyli przyznanie się podejrzanego do winy – jak w średniowieczu? – pytał.

Zdaniem mecenasa organy ścigania nie zrobiły wszystkiego, co pozwoliłoby wyjaśnić kompletne okoliczności tego wydarzenia. Jedną z wątpliwości dla obrońcy Roberta G. był brak udowodnionego motywu dokonania zabójstwa Sary Trojanowskiej, który z kolei przyświecał według oskarżonego prawdziwym sprawcom morderstwa. Drugą z wątpliwości był sposób, w jaki zginęła 12-latka, ponieważ według zeznań bezwiednie musiałaby wejść do wody i tam dać się utopić. Na miejscu morderstwa nie było bowiem śladów walki. – Gdyby osoba postury Sary broniła się, na pewno zostałyby jakieś ślady. Grupie osób łatwiej byłoby ją wrzucić do wody i topić bez śladów – mówił mecenas Rajpert.

Linię obrony podtrzymał w swojej mowie również oskarżony, ponownie obciążając odpowiedzialnością za zabójstwo swojego kolegę i jego znajomych. – Żałuję, że to ja nie jestem na jej miejscu i teraz przechodzę to, co przechodzę. Nie wiedziałem, że coś się stanie. Idąc tam tego wieczoru zrobiłem błąd. Jest mi przykro. Z miejsca zdarzenia poszedłem do domu poobijany, zapłakany, wystraszony. Liczyłem, że mój kolega przyzna się i powie, co się stało, ale się przeliczyłem – wyznał Robert G. Oskarżony chcąc poświadczyć o swojej niewinności powoływał się nawet na program telewizyjny „Państwo w Państwie” i przypadki tam przedstawiane. – To, że pamiętam cały przebieg zdarzenia świadczy o tym, iż byłem trzeźwy, nie zażywałem narkotyków. Ktoś, kto coś takiego przeżył, nie potrafi wymazać tego z pamięci. Nie podejmowałem kroków ucieczki, nie ukrywałem się – przekonywał.

Robert G. wyznał również, że pierwsza odsiadka [28-latek przebywał już w zakładzie karnym za uszkodzenie ciała – przyp. red.] nauczyła go tego, by unikać konfliktu z prawem. – Pracowałem, byłem uczynną osobą. Nie chciałem tam [do więzienia – przyp. red.] wrócić więcej – mówił. Przywołując również zeznania poszczególnych świadków, oskarżony próbował dowieść swojej niewinności. – Jest mi przykro, że państwo Trojanowscy stracili córkę. Wiem jednak, że moje słowa Sary im nie zwrócą. Jestem młodą osobą i nie chcę spędzić reszty życia w więzieniu za czyn, którego nie popełniłem. Wnoszę o wyrok uniewinniający od postawionych mi zarzutów – zakończył.

Sąd nie dał jednak wiary jego zeznaniom. Uznał, że zgromadzony w tej sprawie materiał dowodowy w sposób jednoznaczny i dobitny wskazuje na winę oskarżonego. – Sąd oparł się przede wszystkim na wyjaśnieniach złożonych przez oskarżonego na początkowym etapie postępowania. Zdaniem sądu pierwsze zeznania polegały na prawdzie, są logiczne i przedstawiały rzeczywisty przebieg wydarzeń. Oskarżony w sposób spontaniczny zrelacjonował wtedy to, do czego doszło - mówiła sędzia Lucyna Pradelska-Staniczek, przewodnicząca składu orzekającego.

Jak już wspomnieliśmy, na końcowym etapie śledztwa Robert G. zaczął zmieniać wyjaśnienia, kreować się jako osobę pokrzywdzoną i na obrońcę Sary. – To jest pokrętny sposób linii obrony oskarżonego, który musi być potraktowany przez sąd jako okoliczność obciążająca – powiedziała sędzia Pradelska-Staniczek. Dodała też, że każda osoba oskarżona ma prawo się bronić, ma prawo milczeć lub nie odpowiadać na poszczególne pytania. – Natomiast jeżeli oskarżony decyduje się składać wyjaśnienia, to nie można dopuszczać takiego zachowania, jakiego dopuścił się Robert G., czyli pomawiania niewinnych osób o dokonanie przestępstwa – wyjaśniła.

Sąd szczegółowo zanalizował również przedstawioną przez 28-latka wersję wydarzeń. Sprawdził, czy osoby, które miały zabić Sarę faktycznie istnieją. Kiedy wzywał je na przesłuchanie, oskarżony mówił, że nie jest to sprawca morderstwa. – Mamy szereg dowodów na to, iż zeznania oskarżonego są nieprawdziwe. Istotne jest to, że 15 sierpnia 2012 roku Sara, wówczas niespełna 13-letnie dziecko, zaufała mu do tego stopnia, by pójść z nim w okolice stawu. Tam doszło do całowania oskarżonego z pokrzywdzoną, później Sara zaczęła się wycofywać, a następnie uciekać. Wtedy oskarżony te dziecko w stawie utopił – mówiła przewodnicząca składu sędziowskiego. – Tego zachowania nie można rozpatrywać inaczej, aniżeli jak zamiar bezpośredni. Oskarżony chciał tej śmierci. Przez kilka minut trzymał głowę pokrzywdzonej pod taflą wody – dodała.

W ocenie sądu kara jest surowa – 25 lat pozbawienia wolności. – To kara o charakterze izolacyjnym, która oddaje wysoki stopień szkodliwości tego czynu – wyjaśniła sędzia Lucyna Pradelska-Staniczek. – Dopiero po 20 latach oskarżony będzie mógł się ubiegać o przedterminowe, bezwarunkowe zwolnienie – dodała. Na rzecz każdego z rodziców sąd zasądził również odszkodowanie w wysokości 250 tysięcy złotych. – Sąd podziela zdanie pełnomocnika rodziny, że żadna kwota dziecka rodzicom nie zwróci. Sąd przesłuchując oboje rodziców, przekonał się jak byli przywiązani do dziecka i jakie wiązali z nim nadzieje. Krzywdy wynikającej z utraty córki nikt nie może naprawić ani zastąpić. Jest to strata dotkliwa, która będzie trwać przez całe życie – uzasadniła sędzia. Dodajmy, że wyrok jest nieprawomocny. Strony mogą złożyć zażalenie w Sądzie Apelacyjnym w ciągu siedmiu dni.

Oskarżony przyjął wyrok spokojnie, na jego twarzy nie malowały się żadne emocje. O karze natomiast wypowiedział się ojciec Sary. – Nie jestem usatysfakcjonowany. Sara była utalentowana – pięknie malowała, sama uczyła się grać na wielu instrumentach muzycznych, pisała wiersze. To była nasza jedyna córka – powiedział dziennikarzom Marian Trojanowski. Mężczyzna jest przekonany o winie Roberta G. – To było morderstwo zaplanowane z premedytacją. Po śmierci nie poznałem własnej córki, tylko jej sylwetkę – tak była zmieniona. On uwiódł ją w sposób przemyślany. Chciał wykorzystać ją seksualnie. Myślę, że Sara znała go wcześniej, bo chodziła z jego bratem do klasy. Myślę też, że jego odporność się wyrobiła przez pobyty w zakładzie karnym. Potrafił manipulować ludźmi – tak samo dziećmi, jak i dorosłymi. Na te zdolności wskazał psychiatra sądowy z Raciborza – zakończył ojciec ofiary.

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 2

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~antekmuzykantek 2014-09-25
    15:04:17

    9 0

    cyt. " Robert G. przyznał się do popełnionej zbrodni, a prokuratura od razu spłodziła akt oskarżenia – jak to ma w zwyczaju." WTF redakcjo?

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuZory.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuZory.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy pójdziesz na wybory samorządowe?



Oddanych głosów: 44