zamknij

Wiadomości

W niedzielę referendum. Czy jest ono naprawdę potrzebne?

2015-09-04, Autor: bf; wk
Już 6 września, o godzinie 6:00, rozpocznie się referendum ogólnokrajowe. Przekraczając próg lokalu obwodowej komisji otrzymamy kartkę z trzema pytaniami. Przypominamy Wam najważniejsze zagadnienia w tym temacie, a jednocześnie zadajemy pytanie, czy powyższe referendum ma sens? Jest nam potrzebne?

Reklama

Przypomnijmy, że osoby, które zdecydują się wyrazić swoje zdanie w referendum, otrzymają kartkę z trzema pytaniami:
1. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?
2. Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?
3. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?

Więcej na ten temat (m.in o ciszy referendalnej, listach obwodowych komisji) pisaliśmy już tutaj > Za niecały miesiąc referendum. Czy jesteście za JOW-ami?

Czy organizacja powyższego wydarzenia ma jednak sens? Jest ono nam potrzebne? Takie pytania zadaliśmy radnemu Jackowi Mikecie, który reprezentuje Solidarną Polskę/Prawo i Sprawiedliwość.

– Referendum powinno być świętem demokracji, a niestety najbliższa niedziela nie będzie takim dniem. Moja opinia wynika z kilku przyczyn. Pierwszą z nich jest fakt instrumentalnego potraktowania przez Bronisława Komorowskiego tego niezwykle ważnego demokratycznego narzędzia. Przypomnę tylko, że koalicja rządząca odrzuciła wiele inicjatyw obywatelskich m.in. w „sprawie sześciolatków” (1,6 mln podpisów), obywatelski projekt ustawy o Referendum w sprawie Lasów Państwowych (2,5 mln podpisów), oraz w sprawie wieku emerytalnego (1,5 mln podpisów). Wszystkie te inicjatywy zostały po prostu wyrzucone do kosza. Kolejna kwestia dotyczy samych pytań i tego co z nich wynika. Jedno z pytań dotyczących prawa podatkowego jest już nieaktualne. Kwestia finansowania partii nie jest należycie doprecyzowana - mówi Jacek Miketa. - Co do pytania o tzw. JOW-y – nie popieram stawiania sprawy w taki sposób. Według wielu osób JOW-y, które obowiązują w wyborach do Senatu RP, są receptą na wszystkie bolączki naszego systemu. Czy w ten sposób uzyskaliśmy poprawę jakości życia politycznego w Polsce? W mojej ocenie najbliższe wybory potwierdzą tylko ten sam schemat – JOW-y nie są receptą na problem. Na koniec zwolennikom JOW-ów przypomnę ostatnie wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii. Partia UKIP, na którą głosowało ponad 3,8 mln osób, otrzymała w Izbie Gmin jeden mandat (sic!). System proporcjonalny nie jest idealny i można szukać różnych innych form, ale ta kwestia wymaga szczegółowej analizy – dodaje.

Swoje zdanie w tej kwestii przedstawił nam również Wojciech Kałuża - radny Żorskiej Samorządności oraz kandydat Nowoczesnej do Sejmu RP. – Jeśli chodzi o JOW-y, jestem zwolennikiem systemu mieszanego - takiego jak w Niemczech. Niemiecki system wyborczy jest połączeniem sytemu większościowego i proporcjonalnego. Każdy wyborca ma dwa głosy - na konkretnego kandydata w okręgu jednomandatowym oraz na listę wyborczą w landzie . Dzięki temu lokalna społeczność ma zawsze swojego posła, a jednocześnie wynik wyborów jest odzwierciedleniem głosów w całym kraju. Równie ważną dla mnie kwestią jest ograniczenie kadencyjności posłów i senatorów do maksymalnie dwóch kadencji – mówi radny Kałuża.

Zgadzacie się z tym, co nam powiedzieli nasi rozmówcy? Jakie jest Wasze zdanie w tym temacie? Możecie jeszcze zagłosować w sondzie, która trwa do wieczora.

Oceń publikację: + 1 + 4 - 1 - 2

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~gestskoczka 2015-09-04
    17:39:33

    1 0

    W zasadzie zgadzam się z wypowiedzią Pana Jacka Mikiety, mam jedną uwagę. Nie można JOW porównywać z ordynacją wyborczą do senatu, bo tamto JOW jest tak skonstruowane by było korzystne dla partyjniactwa, nie dla wyborców. Senatorzy nie są zależni od wyborców, więc nie są ich przedstawicielami. Wyborca w obecnych wyborach do senatu jest podmiotem w wyborach do momentu wrzucenia karty do urny. Po wyborach ten wyborca jest przedmiotem rozgrywek partyjnych. W demokracji partycypacyjnej wyborca ma podmiotowość zarówno przed, jak i po wyborach. A przedstawiciel tak wybrany jest zależny mandatem i immunitetem od wyborców w okręgu. Co do pytań referendalnych, to myślę, że nie one są najważniejsze. Najważniejsza powinna być społeczna dyskusja nad tymi konkretnymi pytaniami a problem powinien być naświetlany przez znawców i ekspertów z kilku stron zagadnienia tak, by zainteresowany wyborca o różnym poziomie percepcji mógł sobie wypracować własny pogląd, i głosować zgodnie z własnym sumieniem. Natomiast to, co bardzo skrótowo mówi Pan Wojciech Kałuża o niemieckim systemie mieszanym, mnie się ten system nie podoba. Uważam że jest jeszcze gorszy od obecnego większościowego. Krótko mówiąc, narzucili go po wojnie Amerykanie tak jak innym krajom podbitym, np. Japonii. Z tym ze w innych krajach było typowe JOW brytyjskie, ale w Niemczech była obawa by nie odrodził się nazizm, więc wprowadzono taki mieszany, bo partie centralne łatwiej im było kontrolować.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.