zamknij

Wiadomości

Ludzie z pasją: 12 „Łowców Dusz” na motocyklach

2017-09-17, Autor: Wioleta Kurzydem

Co roku, wiosną i jesienią, z ich inicjatywy do kościoła Miłosierdzia Bożego zjeżdżają setki motocyklistów. Najpierw, by modlić się o szczęśliwy sezon, a później, by za niego dziękować. Mowa o motocyklistach z KKM „Souls’ Hunters”.

Reklama

Katolicki Klub Motocyklowy „Souls’ Hunters” [tłum. Łowcy Dusz] powstał w Żorach w 2012 roku. Grupa, która świętowała w sobotę (9 września) swoje 5 urodziny, liczy obecnie 12 członków. Jednym z nich jest ksiądz katolicki Krzysztof Patas. Gdy rozpoczynał naukę w seminarium duchownym, był pewien, że będzie musiał sprzedać swój motocykl. Tak się nie stało. Od pięciu lat jest duchowym opiekunem KKM „Souls’ Hunters”. – Klub powstał z inicjatywy ludzi świeckich. Nie jest nas dużo, bo 12 – jak apostołów. Gdzie mogę, tam się naszym klubem chwalę. Mamy dawać świadectwo. Tym bardziej, że w całej Polsce są może dwa – trzy katolickie kluby motocyklowe – mówił podczas sobotniej Mszy świętej.

Tego dnia motocykliści z żorskiego klubu zaprosili miłośników jednośladów z całego regionu. W żorskim kościele pw. Miłosierdzia Bożego o godz. 15:00 odprawiona została msza święta dziękczynna za tegoroczny szczęśliwy sezon. Po niej parada motocyklistów wyruszyła na żorskie drogi. Ostatnim punktem była wspólna integracja na grillu w przykościelnym ogrodzie.

Fotogaleria: > Motocykliści podziękowali Bogu za szczęśliwy sezon

Obecnie prezydentem KKM „Souls’ Hunters” jest Grzegorz Fischer, do niedawna… Komendant Miejski Państwowej Straży Pożarnej w Żorach (czytaj więcej). Udało nam się zamienić kilka zdań. Przeczytajcie:

Klub obchodzi już 5-lecie swojej działalności, od dwóch lat przewodniczy mu Pan. Co wydarzyło się przez te lata?

- Widzę progres w rozwoju naszego Klubu i w rozwoju poszczególnych członków – kolegów motocyklistów. Również w statusie nastąpiła wyraźna, pozytywna zmiana. Początkowo spotykaliśmy się jako grupa niestowarzyszona osób, które lubią jeździć na motocyklach i jednocześnie katolików, którzy chcieliby wzrastać duchowo. Dwa lata temu weszliśmy do międzynarodowego zrzeszenia klubów motocyklowych. To jest już taka, można powiedzieć formalna, rodzina motocyklowa. Cieszymy się, że jako jeden z nielicznych klubów katolickich do niej należymy. Myślę, że te wartości, którymi żyjemy warto zawieźć do takiego grona motocyklistów, którzy niekoniecznie żyją wiarą albo o wierze w ogóle nie słyszeli.

Ilu członków obecnie liczy grupa?

- Obecnie jest nas 12 motocyklistów i kilku kandydatów. Osoby starające się o członkostwo naszego Klubu przebywają na tzw. „stażu”, przyglądają się naszym spotkaniom, działaniom. Decydują wtedy, czy Klub i jego reguły są dla nich.

Przechodząc na emeryturę, ma Pan więcej czasu na rozwój swojej pasji?

- Tak, zdecydowanie. Choć mimo że odszedłem ze służby w Państwowej Straży Pożarnej, jestem obecnie rzeczoznawcą ds. zabezpieczeń przeciwpożarowych i działam w branży prewencji pożarowej – analizuję i uzgadniam projekty budowlane, piszę ekspertyzy techniczne, instrukcje bezpieczeństwa pożarowego. Bazując na mojej wiedzy i znajomości przepisów przeciwpożarowych, chciałbym, aby to, co się buduje czy użytkuje było bezpieczne.

To, że jest się członkiem klubu motocyklowego oznacza codzienną jazdę na jednośladzie? Jak to jest w Pana przypadku?

- Powiem tak: nie jeździ się tak często, jakby się chciało (śmiech). Raz, że są obowiązki rodzinne i zawodowe, a dwa, że pogoda nie zawsze sprzyja. Jeżdżę w miarę swoich możliwości. Byłem w tym roku na motocyklowej wycieczce w Bieszczadach, dzięki uprzejmości i zaproszeniu mojego kolegi. Pierwszy raz widziałem Bieszczady w takiej krasie. Pojechaliśmy zrobić wielką pętlę i tak mnie Bieszczady zauroczyły, że zamierzam wrócić w przyszłym roku… być może moja żona do mnie dołączy albo zrobimy wyjazd klubowy.

fot. Grzegorz Fischer na swoim motocyklu marki BMW [wk]

Uchyli Pan rąbka tajemnicy na jakim motocyklu Pan jeździ?

- To motocykl marki BMW 1150 GS. Mam go już 10 lat. Co prawda, chodzi mi po głowie zmiana pojazdu, ale znajomi mechanicy mówią, że to dobry motocykl i nie ma potrzeby go zmieniać. Chyba więc ich posłucham, tym bardziej, że wygodnie mi się jeździć, jest też ekonomiczny i adekwatny do mojego wzrostu (śmiech).

BMW to był Pana pierwszy motocykl?

- Pasja do motocykli towarzyszy mi od lat młodzieńczych. Jeszcze w szkole podstawowej jeździłem na „Komarku” mojego taty. Potem na Romecie. Później wujek pożyczał mi „Jawki”, a kolega „WSK-i”. Miałem okazję pojeździć też na NRD-owskiej „MZ-ecie”. Później była długa, długa przerwa i 10 lat temu powróciłem do tych młodzieńczych marzeń.

Dziękuję za rozmowę!

Oceń publikację: + 1 + 11 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~gestskoczka 2017-09-17
    16:01:09

    6 0

    Podziwiam motory, ale od czterdziestu paru lat nie siedziałem za kierownicą – nie dam rady, chyba że przy wyłączonym silniku.

    Przy okazji pytanie: dla czego klub ma nazwę „Souls’ Hunters”, przecież nazwa dla klubu „Łowcy Dusz” w Polsce, na polskich drogach jest bardziej przyjazna dla polskiego ucha. Czy jest to czymś konkretnym podyktowane, czy tylko moda na anglosaskie nazewnictwo ?

    Życzę bezpiecznej jazdy i pozdrawiam serdecznie.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.