zamknij

Wywiady

Jest nam przykro, że to się w taki sposób kończy

- Budowaliśmy ten zespół przez trzy lata z myślą o awansie. W zeszłym roku zabrakło nam tylko jednej bramki. W tym sezonie założenie było takie, by ligę wygrać. Tak też się stało. My jesteśmy od grania i nie mamy wpływu na inne rzeczy, które się dzieją w mieście. Chcieliśmy wygrać na boisku i fajnie, że nam się to udało

– mówi Mirosław Szczurek, trener MTS-u Żory.


Panie trenerze, jak podsumuje Pan cały ten sezon? Chyba „odkuliście się” za ten poprzedni…

- Budowaliśmy ten zespół przez trzy lata z myślą o awansie. W zeszłym roku zabrakło nam tylko jednej bramki. Choć przed rokiem odeszła z zespołu Natalia Świderska, graliśmy więc ten sezon praktycznie w tym samym składzie. Założenie było takie, by ligę wygrać. Tak też się stało. My jesteśmy od grania i nie mamy wpływu na inne rzeczy, które się dzieją w mieście. Chcieliśmy wygrać na boisku i fajnie, że nam się to udało. Myślę, że z przekroju całych rozgrywek, w końcówce brakowało nam troszeczkę sił. Pamiętajmy jednak, że dziewczyny na co dzień pracują, mają swoje obowiązki zawodowe i po 8 godzinach pracy przychodzą na trening. Zdarzyła się nam porażka w Gliwicach czy remis w Dobrzeniu, gdzie nie byliśmy w komplecie, bo dziewczyny były w pracy. Myślę jednak, że w całości zasłużenie wygraliśmy tą drugą ligę.

Przez te trzy lata zespół mocno się rozwinął. Pan to też widzi na treningach?

- Tak. MTS to zawodniczki zarówno starsze, utytułowane, jak i młode. Szczególnie dla młodych to było doświadczenie w grze seniorskiej. Mam nadzieję, że dalej będą grać w piłkę.

Zespół poradziłby sobie na parkietach pierwszoligowych?

- Z pewnością. W mojej ocenie moglibyśmy się „pobić” nawet o awans do ekstraklasy. Ale do tego potrzebne są pieniądze.

Właśnie, do niedzieli trzeba zgłosić zespół, by wystartował w I lidze. Zawodniczki powiedziały nam, że to raczej nie nastąpi…

- Jeśli nie zgłosimy zespołu do niedzieli, to był to ostatni mecz w Żorach. Nie będziemy nawet grać w II lidzie. Uważam, że mieliśmy cel. Wygraliśmy rywalizację na poziomie II ligi, naturalną rzeczą jest, że powinniśmy grać w lidze pierwszej. To są nasze zawodniczki – mają swoje wartości. Skoro wywalczyliśmy prawo do gry w klasie wyżej, to chcieliśmy tam grać. Co mamy zrobić, jak nie mamy pieniędzy…

To jest już pewne, że nie zgłosicie zespołu do niedzieli?

- Jak w ciągu trzech dni nie znajdą się pieniądze, nie możemy podjąć takiej decyzji. Na dzień dzisiejszy jest to kwota około 400 tysięcy złotych. Granie w I lidze, to wyjazdy na mecze na terenie całego kraju – Gdańsku, Kościerzynie, Słupsku, Nowym Sączu. Najbliższy wyjazd to mecz w Kielcach.

400 tysięcy złotych to budżet na sezon?

- Tak. Dla porównania – teraz zamknęliśmy się w kwocie 150 tysięcy złotych do podziału na 11 zespołów grających – seniorki i grupy młodzieżowe.

To były środki pozyskane z miasta?

- W większości. Mamy też drobnych sponsorów, bo trudno w Żorach znaleźć strategicznego sponsora. Nam się niestety to nie udaje. Nie wiem dlaczego, bo zapukaliśmy naprawdę do wielu drzwi…

Jaką częścią tego budżetu teraz dysponujecie?

- Nie możemy zakładać w swoim budżecie środków na granie w I lidze, ponieważ pieniądze otrzymaliśmy w ramach dotacji z budżetu miasta. Inaczej musielibyśmy zwrócić dotację. 50, 20 tysięcy, tyle obecnie możemy przeznaczyć na I ligę. Na samo wpisowe do I ligi potrzebne jest 17 tysięcy złotych.

A szanse, by pozyskać jeszcze większe wsparcie miasta?

- Próbujemy rozmawiać, ale nie mamy żadnej odpowiedzi potwierdzającej, że te środki będą.

Mam Pan do kogoś szczególnie żal?

- Nie czuję żalu. My jesteśmy od grania, od trenowania. Postawiliśmy sobie cel sportowy, który wypracowaliśmy na treningach i na meczach. Dziewczyny wywalczyły zwycięstwo w całych rozgrywkach, natomiast pewne rzeczy są poza nami i nie mamy na nie wpływu. Nie jesteśmy radnymi, włodarzami miasta. Zarząd klubu to dwóch trenerów [Mirosław Szczurek i Bartłomiej Duda – przyp. red.] i były nasz prezes, Waldemar Trojnar. My odpowiadamy też za wszelkie kwestie finansowe, formalne, prawne.

Tylko MTS Żory boryka się z problemami finansowymi i brakiem sponsorów czy to dość popularne zjawisko wśród innych klubów?

- Nie wiem, jak dokładnie wygląda sytuacja innych. Jednak skoro zespoły grają. Kościerzyna nie jest żadną metropolią. Podobnie Muszyna. W miasteczku, które ma 6 tysięcy mieszkańców jest klub piłki siatkowej kobiet grający w ekstraklasie. Przypuszczam, że z budżetem kilkumilionowym. Być może to środki od sponsorów. Co jednak ważne, by znaleźć sponsora potrzebne jest wsparcie ludzi z zewnątrz. Żory nie są biednym miastem, jeśli spojrzymy na ilość firm, które tutaj się ulokowały. Przecież duży procent z nich działa na skalę ogólnopolską.

Kiedy MTS miałby zagrać w barażach o wejście do I ligi?

- Na początku maja. Naszym rywalem byłaby Varsovia, zwycięzca II ligi w swoim okręgu.

Niektóre zawodniczki będą już kończyć karierę, co teraz Pan mówi tym młodszym?

- Wszystkie dziewczyny chciały grać dalej. Wszystkie chcą to wygrać. Jeśli są sukcesy, to wzrasta motywacja do grania. Sukcesy nas napędzają. I nawet te najbardziej „wiekowe” chcą grać dalej. Młodsze może ruszą poza Żory. Takie zawodniczki jak Nicola Romanowska, Alicja Rogala spokojnie poradzą sobie w klubie pierwszoligowym, a nawet w ekstraklasie. Wiek jest ich potężnym atutem. Myślę, że przyszłość jest przed nimi.

Żal tym większy, że w Żorach warunki do grania są znakomite…

- Mamy halę, mamy kibiców, którzy przychodzą na mecze. Dzisiaj w meczu zagrały jeszcze dziewczyny, które zdobywały mistrzostwo Polski jeszcze w roku 2000 czy 2005. To też reprezentantki naszego kraju, jak Justyna Weselak, Edyta Grudka, Ewa Duniec. Kawałek historii polskiej piłki ręcznej dzisiaj też się skończył.

A co dalej z Panem?

- Jestem trenerem również grup młodszych, więc myślę, że te dzieci coś ugrają w Polsce.

Czyli młodzieżowe drużyny zostają?

- Tak. Na seniorki nie możemy sobie pozwolić, bo nas po prostu nie stać. Z drugiej strony szkoda, by ileś grup młodszych przez to cierpiało. Z resztą mamy takie zobowiązania wobec miasta, by te szkolenia realizować. Co mogę powiedzieć, jest nam przykro. Nam – trenerom i zawodniczkom, że to się w taki sposób kończy. Jest nam żal, a z drugiej strony cieszymy się, że pokazaliśmy ducha walki i wygraliśmy, ale jak powiedziałem pewnych rzeczy nie jesteśmy już w stanie zmienić.

Dziękujemy za rozmowę!

Rozmawiał Mateusz Kornas i Wioleta Kurzydem

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~gumiber 2015-04-23
    22:28:57

    7 0

    Smutne...

  • ~cwirexxx 2015-04-23
    22:37:34

    15 0

    Niezły wyczyn - dwa razy w ciągu sprawowania urzędu wykończyć ten sam klub. Sytuacja sprzed lat się powtarza. Wstyd Panie Prezydencie.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.