zamknij

Wywiady

Jestem pozytywnie zakręconym wariatem

- Biegałem już w paru miejscach w Polsce i w Europie, ale impreza w Żorach jest wyjątkowa

- mówi najszybszy z żorzan podczas II Żorskiego Biegu Ogniowego - Jarosław Kożdoń.
Co ma do powiedzenia najszybszy żorzanin tuż po przebiegnięciu mety?

- Zmęczony jestem. To dzisiaj był mój drugi bieg. Wcześniej biegłem w Gliwicach na 10 km, gdzie podobnie jak w Żorach była fajna impreza. Tam też broniłem zwycięstwa z ubiegłego roku. I udała mi się ta sztuka.

A jak Pan oceni II Żorski Bieg Ogniowy?

- Rok temu tylko kibicowałem, dzisiaj brałem czynny udział. Poczułem więc tą imprezę z różnych stron i muszę powiedzieć, że jest ona naprawdę wyjątkowa. Biegałem już w paru miejscach w Polsce i w Europie i wiem, co mówię. Może mówię też tak dlatego, że jestem żorzaninem, ale ten bieg po prostu się świetnie odczuwa. Płonące pochodnie, fajnie poprowadzona trasa - kapitalne wrażenia.

Jako zaprawiony w boju biegacz, co Pan powie o poziomie tych zawodów?

- Ciężko powiedzieć. Podobnie jak w zeszłym roku, przyjechało tu kilku mocnych zawodników. Rok temu z nami była Agnieszka Gortel-Maciuka, teraz z "jedynką" biegła Edyta Lewandowska. To są biegaczki z krajowej czołówki. Może jeśli chodzi o mężczyzn, nie jest to absolutny top, ale poziom jest wysoki.

Liczył Pan na zwycięstwo?

- Nie walczyłem o zwycięstwo. Wiedziałem, że zeszłoroczny zwycięzca jest ode mnie dużo mocniejszy. Początkowo nie widziałem innych silnych zawodników, ale jak zobaczyłem na starcie kilka znajomych twarzy, to wiedziałem, że mi "dołożą". Wtedy niestety zdałem sobie sprawę, że na pierwszą "trójkę" w OPEN nie mam szans. Za to udało mi się zwyciężyć wśród żorzan [czas 17 min i 14 sek - przyp.red.]. Tak, od początku miałem nadzieję, że podtrzymam tradycję bycia najszybszym żorzaninem i to się udało. Dwa razy z rzędu wygrałem już w biegu na 10 km organizowanym jesienią. Wiadomo, że to amatorski sport, ale jak się wkłada w to dużo pracy, to nawet takie małe zwycięstwa i nagrody bardzo cieszą.

Długo czekaliście na start. Zimno doskwierało?

- Nie, ja bardzo lubię jak jest zimno, także dla mnie mogłoby być nawet chłodniej. Temperatura bardzo mi spasowała. Troszkę się obawiałem, bo jeszcze około godz. 19:00 mocno wiało, a wiatr bardzo utrudnia bieg. Może padać, może być zimno, może być cieplej, ale wiatr przeszkadza najbardziej. Na szczęście, porywy ustały i przestało padać. Pogoda dopisała. Jak na zamówienie.

Wspomniał Pan o tym, że jako amatora cieszą Pana sukcesy. Ile ten amator poświęca czasu na trening?

- Faktycznie, trenuję solowo. Z żadnym klubem się nie wiążę - to są zobowiązania, a mi względy czasowe na to nie pozwalają. Generalnie trenuję podobnie jak w klubie, jednak sam układam sobie plany treningowe, często wspomagając się wiedzą znajomych, czy tą z książek. Trenuję codziennie, choć to też zależy od etapu przygotowania. Czasem są dwa dni wolne w tygodniu, czasem jeden, a czasem w ogóle. Generalnie każdy dzień jest podporządkowany pod bieganie. Jak nie trenuję właściwie, czyli nie biegam, no to albo basen, albo sauna w ramach regeneracji. Zawsze jest jakiś wycinek dnia poświęcony na trening.

Widok tylu biegaczy na starcie Żorskiego Biegu Ogniowego cieszy oko.

- Tak, bieganie staje się bardzo popularnym sposobem na relaks. Z kolegami żartujemy, że jest tylko inny sposób marnowania czasu, jak książki czy picie piwa w knajpie. Wiadomo, co kto lubi, ale bieganie jest bardziej pozytywne dla organizmu niż siedzenie przed TV czy w knajpie. Coraz więcej ludzi biega rekreacyjnie i to jest super. Ilu ludzi jest na biegu, tyle jest motywacji. Jedni robią to dla zdrowia, inni ścigają się z kolegą z pracy, jeszcze inni z samym sobą. To jest bardzo radosne, kiedy widzi się, że jest tylu pozytywnie zakręconych wariatów, jakim samemu się jest.

Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiał Mateusz Kornas

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.