zamknij

Wywiady

Potrafimy konstruktywnie pracować dla miasta, bo Żory są dla nas priorytetem

- Dobrze, że każdy widzi potrzebę dokonania zmian, ale w naszej ocenie musi zrobić to osoba spoza magistratu. Tylko ona zrobi to autentycznie. Ważne jest też inwestowanie z głową, co rok temu wytknęła nam Najwyższa Izba Kontroli. Do tej pory, kiedy w naszym mieście były przedstawiane pomysły inwestycyjne, to często nie towarzyszyła temu starannie wykonana wycena kosztów realizacji i utrzymania. Jeśli ja zostanę prezydentem, to na pewno takie wyceny oraz analizy kosztów i korzyści będą prezentowane

– mówi Wojciech Maroszek, kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta Żor.

Osiem lat temu był Pan najgroźniejszym rywalem prezydenta Sochy. Jak będzie w tym roku – wygra Pan w pierwszej czy drugiej turze?

- Najprawdopodobniej będzie druga tura i wierzę, że ja się w niej znajdę. Możliwe, że wraz z prezydentem Sochą. Różnica pomiędzy tym, co było osiem lat temu i tym, co jest obecnie, polega z pewnością na tym, że ja przez te kilka lat dojrzałem, zdobyłem doświadczenie zawodowe i samorządowe. Mój dobry wynik z 2006 roku [ Wojciech Maroszek przegrał dopiero w drugiej turze, zdobywając 43% głosów – przyp. red.] jest z pewnością atutem. Jestem też na fali wnoszącej, a u urzędującego prezydenta widzę pewnego rodzaju wypalenie, działanie schematami.

Potwierdzając nam swój start w wyborach prezydenckich, zaprosił Pan Waldemara Sochę do debaty. Odpowiedział już na Pana zaproszenie?

- Jeszcze nie, dlatego je podtrzymuję – moje zaproszenie do rozmowy o mieście jest ciągle aktualne. Zostawmy te różne podejrzliwości, o których w tej chwili mówi się więcej niż o programach. Rozmawiajmy o tym, co się stało w ostatnich ośmiu latach, jak się zmieniły Żory. A przede wszystkim o tym, co trzeba zrobić. Osiem lat temu Waldemar Socha debaty się nie podjął, mam nadzieję, że tym razem zmieni zdanie.

W takim razie co, Pana zdaniem, trzeba zrobić w mieście? Jakie zadania czekają przed Prezydentem Miasta Żory w kadencji 2014-2018?

- Kluczowe jest dokonanie dwóch zmian. Pierwszą z nich jest reorientacja kierunku inwestowania, czyli nie skupiamy się na przedsięwzięciach ekstrawaganckich, widocznych dla osób przejeżdżających przez miasto czy przyciągających uwagę mediów, a zwracamy się ku potrzebom mieszkańców. Jeśli je zaspokoimy, to ludzie z zewnątrz też zauważą, że w Żorach lepiej się żyje. Stąd postulaty budowy nowego żłobka, przedszkola, uzbrojenia terenów przeznaczonych na budownictwo mieszkaniowe, rewitalizacji Parku Cegielnia. Zauważyłem, że te argumenty przytaczają też pozostali kandydaci, ale to dobrze. Rodzi się bowiem pytanie, dlaczego ci, którzy miastem rządzą i w ostatnich latach pracują w Urzędzie Miasta, tego kierunku nie zmienili wcześniej. Dobrze, że każdy widzi potrzebę dokonania zmian, ale w naszej ocenie musi zrobić to osoba spoza magistratu. Tylko ona zrobi to autentycznie. Ważne jest też, inwestowanie z głową, co rok temu wytknęła nam Najwyższa Izba Kontroli. Do tej pory, kiedy w naszym mieście były przedstawiane pomysły inwestycyjne, to często nie towarzyszyła temu starannie wykonana wycena kosztów realizacji i utrzymania. Jeśli ja zostanę prezydentem, to na pewno takie wyceny oraz analizy kosztów i korzyści będą prezentowane.

Co jest tą drugą rzeczą?

- Chciałbym, by udało się odzyskać zaufanie mieszkańców do magistratu. Ono zostało na kilka sposobów podważone. Dla przykładu mamy kilku kandydatów na stanowisko prezydenta Żor, którzy na co dzień ze sobą współpracują i trudno im się od siebie odróżnić. Mieszkańcy nie wiedzą, czy ten start w wyborach jest autentyczny. Do tego dochodzi temat kontroli Centralnego Biura Antykorupcyjnego oraz innych służb, do wielości których przyznał się prezydent Socha. Też z powodu nietrafionych inwestycji mieszkańcy tracą zaufanie do samorządu. To jest wyzwanie dla przyszłej Rady Miasta i prezydenta – odzyskać zaufanie. Także zaufanie pracowników samorządowych, na których dobrą pracę niesłusznie obecna sytuacja rzuca cień.

Jak chciałby Pan tego dokonać?

- Jako Platforma Obywatelska proponujemy transparentność prowadzonych działań. Zależy nam również na kontakcie z ludźmi, stąd uruchomienie numeru telefonu, pod którym jestem dla nich dostępny jako kandydat, a później może i prezydent miasta. Naszym planem jest zbliżenie władzy do mieszkańców poprzez zwiększenie środków w budżecie obywatelskim czy ich udział w referendum dotyczącym realizacji dużych inwestycji, zmieniających oblicze Żor. Już teraz zachęcam do dyskusji ze mną i kandydatami Platformy, m.in. na portalu Facebook.

Dlaczego żorzanie mieliby zaufać Panu i Platformie Obywatelskiej?

- Przez ostatnie osiem lat pokazaliśmy, że potrafimy konstruktywnie pracować dla miasta, na boku zostawiając własne interesy partyjne. Jednocześnie udało nam się wykorzystać to, że Platforma rządzi w regionie i kraju. Bardzo dużo miasto zawdzięcza świetnej współpracy z wiceministrem Adamem Zdziebłą. Wiele projektów zdobyło dofinansowanie, choć były na listach rezerwowych. Powstały orliki i, jedyne w województwie, Miasteczko Ruchu Drogowego. Udało się pozyskać dodatkowe środki na inwestycje drogowe, wsparto też budowę kanalizacji. To jest efekt naszego udziału w koalicji w Radzie Miasta, chociaż dzisiaj spada na nas też odium nie naszych nie najlepszych decyzji z ostatnich lat. O nich również musimy rozmawiać. Ale chcę zaznaczyć, że podjęliśmy osiem lat temu ważną decyzję i postawiliśmy na współpracę, a nie zachowaliśmy się jak typowa partia polityczna, która wszystko krytykuje. Pokazaliśmy, że to Żory są dla nas priorytetem.

W wyborach samorządowych obywatele skłonni są bardziej oddać głos na lokalne ugrupowania, aniżeli przedstawicieli dużych partii politycznych. Jak teraz oceniają Państwo Wasze szanse?

- Myślę, że spokojnie możemy stanąć w szranki z samorządowymi ugrupowaniami. W żorskiej drużynie Platformy, jak ją nazywam, mieliśmy udanych osiem lat. Tacy ludzie, jak Adam Zdziebło, Zygmunt Łukaszczyk czy nasi radni pokazali, że dla miasta też można dużo zrobić, bo działa się w partii politycznej. Partie wymyślono jako sposób działania w życiu publicznym i sposób na budowanie polityki w tym konstruktywnym znaczeniu. My pokazaliśmy, że jak się chce działać dla Żor, to można to robić skutecznie będąc w partii politycznej.

Jaki wynik w wyborach do Rady Miasta Żory uznają Państwo za sukces?

- Liczymy na zdobycie 8-9 mandatów. Prawdopodobnie uczyniłoby to z nas największe ugrupowanie w Radzie Miasta. Oczywiście podtrzymujemy również chęć przyszłej współpracy z przedstawicielami innych ugrupowań.

Jak ocenia Pan aktualną władzę sprawowaną w mieście?

- Wolałbym rozmawiać o tym, co trzeba zrobić, niż oceniać poszczególnych kandydatów. Jest kilka powodów, dla których mieszkańcy miasta utracili zaufanie do władzy. Teraz wszyscy kandydaci mówią o tym, że trzeba zmienić kierunek inwestowania. Mam nadzieję, że rozumieją też to, iż inaczej trzeba już traktować żorzan.

Czego więc w naszym mieście brakuje, a co zasługuje, Pana zdaniem, na pochwałę?

- Jest wiele inwestycji, które służą mieszkańcom miasta. Nasze miasto w ostatnich latach zmieniło się na korzyść. Wysoko cenię sobie to, jak poradziliśmy sobie ze zmianami w gospodarce śmieciowej. Dobrym pomysłem było również wprowadzenie Bezpłatnej Komunikacji Miejskiej, choć wątpliwości nasuwa jej realizacja. Czego brakuje? Jeśli chodzi o przestrzenie, to na pewno odczuwamy brak dobrego miejsca do rekreacji. W dalszym ciągu problemem są miejsca pracy. Musimy utworzyć też drugi żłobek oraz wybudować przedszkole. To są inwestycje, które są konieczne do przeprowadzenia już dziś.

Co z zadłużeniem miasta, które daje nam niechlubne miejsce w rankingach?

- Kiedy prezydent Socha zaproponował swój sposób myślenia o inwestycjach, powiedział jasno – zaciągamy kredyty, by zrealizowane przedsięwzięcia ściągnęły tu inwestorów, utworzone zostały nowe miejsca pracy dla mieszkańców, by do miejskiej kasy wpłynęły nowe podatki od nieruchomości, a z czasem byśmy mieli większe dochody. Owszem, one ostatnio rosną, ale nieproporcjonalnie do np. kosztów odsetek, których płacimy 5 mln złotych rocznie – to przecież koszt wybudowania jednego przedszkola. Stąd konieczność zmiany sposobu myślenia o inwestycjach miejskich.

Pana kontrkandydaci często poruszają też kwestię rewitalizacji Starego Miasta. Jak na ten temat zapatruje się PO?

- Ostatnio problemem jest budowa ciepłociągu w tym rejonie. Szczególnie kiedy wszyscy głośno mówią o tym, iż paliwo węglowe jest tańsze od ciepła, które my jesteśmy w stanie dostarczyć. Nie podoba mi się to, iż mieszkańców zostawiło się samych z problemem np. wykonania przyłączy i instalacji. Miasto w tym zakresie musiałoby być bardziej aktywne i wspomóc żorzan zamieszkujących Śródmieście. Jeśli natomiast mówimy o rewitalizacji Starówki, to wiąże się to przede wszystkim z procesem demograficznym. W minionych 16 latach liczba mieszkańców spadła z 66 do 60 tysięcy, a tym samym przybyło nam osób w wieku poprodukcyjnym – z 3 do 9 tysięcy. Dlatego uważam, że pomysły na integrację i aktywizację osób starszych w rejonie Starego Miasta są trafione. Rynek może działać jako miejsce spotkań – kolejna strefa o charakterze rekreacyjnym, kulturalnym. Niestety, o przywrócenie funkcji handlowej będzie ciężko, zwłaszcza w dobie popularności galerii handlowych.

Kończąc, zapytam jeszcze o to, jakim Wojciech Maroszek będzie prezydentem miasta?

- Myślę, że zupełnie innym niż urzędujący prezydent. Chcę być dostępny dla mieszkańców, bo prezydent jest dla ludzi, a nie na odwrót. Ważna jest otwartość na rozmowę, nawet na trudne tematy. Jeśli człowiek jest uczciwy, to może to łatwo zrobić. Wyróżniać mnie będzie też inny sposób podejmowania decyzji, zwłaszcza w kontekście Rady Miasta Żory. Jeśli radni będą otrzymywać komplet informacji, będą bardziej aktywni i twórczy w procesie realizacji samych inwestycji.

Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiała Wioleta Kurzydem

Wojciech Maroszek - 40 lat, żona Agnieszka (nauczycielka języka angielskiego w żorskim gimnazjum), dwoje dzieci: Karolina (5 lat) i Jakub (1,5 roku). Ekonomista, prezes średniej firmy w Katowicach. Radny od trzech kadencji, od 6 lat przewodniczący komisji ds. budżetu. Szef klubu radnych Platformy Obywatelskiej. Międzynarodowy sędzia siatkarski, między innymi sędziujący rozgrywki Mistrzostw Świata w katowickim Spodku.

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (3):
  • ~not4u 2014-10-14
    12:46:59

    2 0

    widzę, że W.Maroszek kontrowersji tutaj nie wzbudza.. nie wiem czy to dobrze, czy źle.

  • ~Arteks 2014-10-16
    11:37:46

    0 0

    Dosyć rozsądny gość. Możliwe że byłby dobrym prezydentem z którym możnaby podjąć jakąś współpracę w kontekście całego subregionu, a nie jak ten obecny cyrkowiec. Szkoda że w Rybniku w PO nie ma takich ludzi... Natomiast nie rozumiem co Maroszek miał na myśli pisząc, że Socha skupiał się na przedsięwzięciach ekstrawaganckich? Cóż takiego powstało czy powstaje ekstrawaganckiego w Żorach?!?!?! Ja nie spostrzegłem niczego. Aquarion to przebudowa bardzo przeciętna, taka miniaturka aquaparku, Miasteczko westernowe to kompletny kicz przynoszący straty, a Muzeum Ognia to obiekt do żartów i przykład na marnotrastwo środków publicznych. Właśnie to jest najbardziej niezrozumiałe dla sąsiadów jak można być najbardziej zadłużonym samorządem w Polsce nie budując przy tym niczego konkretnego? Tu raczej mieliśmy przykłady nie ekstrawagancji lecz zwykłej głupoty i twórczości ludowej...

  • ~Evelina87r 2014-10-20
    07:02:02

    0 0

    ach te mąślane zdjęcia :/

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.