zamknij

Wiadomości

Przedszkola i szkoły serwują teraz zdrowe posiłki. Dzieciom smakuje, a starsi w tornistrach „przemycają” sól

2015-10-15, Autor: Wioleta Kurzydem
Zdrowo, bez zbędnych przypraw, ale z warzywami i owocami - to teraz żywieniowa rzeczywistość w placówkach oświatowych na terenie naszego kraju. Jak ze zmianami wprowadzonymi przez resort zdrowia poradziły sobie żorskie przedszkola i szkoły?

Reklama

Nowelizacja ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia to prawdziwa rewolucja. Od 1 września posiłki w przedszkolach i szkołach są przygotowywane zgodnie z obowiązującymi przepisami Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach.

A tak po ludzku, co to oznacza? Zmniejszono użycie soli i obecnie korzysta się wyłącznie z soli sodowo-potasowej o ograniczonej zawartości sodu, ograniczono użycie produktów o wysokiej zawartości cukrów, potrawy mogą być doprawiane jedynie naturalnymi – świeżymi lub suszonymi – ziołami, a napoje słodzone jedynie miodem pszczelim. Ograniczono również smażenie potraw do 1 porcji w tygodniu.

Jak na te zmiany zareagowały żorskie placówki oświatowe? Odwiedziliśmy m.in. Przedszkole nr 5 na os. 700-lecia, które ma pod opieką około 125 dzieci. Codziennie mogą one liczyć na śniadanie, obiad i podwieczorek przygotowywany przez przedszkolną kuchnię. Rodzice za taką możliwość płacą 4,90 zł na dzień. Czy ciężko było zastosować się do nowych przepisów? – Nie odczuliśmy zbytnio tej rewolucji, ponieważ już wcześniej ograniczaliśmy użycie soli i cukru w przygotowywanych przez nas potrawach. Widzę, że dzieci równie chętnie jedzą posiłki. Nie spotkaliśmy się również ze skargami ze strony rodziców – mówi Katarzyna Klaja, intendent w Przedszkolu nr 5. – Nie da się jednak ukryć, że dzieci są bardziej podatne na zmiany i można je nauczyć nowych smaków – zaznacza.

Bazą do planowania przedszkolnych jadłospisów jest rozporządzenie resortu zdrowia. Czy stanowi ono trudność w przygotowywaniu potraw? – Jedynie w dokładnym odmierzaniu ilości stosowanych przypraw – komentuje pani Iwona, kucharka w P-5. – Choć widzę, że dzieciom brakuje np. keczupu przy podawanym im kiełbaskach. Z naszych jadłospisów zniknął też kisiel, lubiana przez maluchy galaretka, ale i bułeczki maślane, ciastka zbożowe czy koktajle. Ciasto pieczemy również bez proszku do pieczenia – dodaje.

Jak przyznają obie panie, ich największą „bolączką” jest obecnie… kompot owocowy serwowany maluchom. Można go jedynie posłodzić miodem, a to wiąże się z wysokimi kosztami. Można go też w ogóle nie słodzić, a wtedy ma się pewność, że większość dzieci po prostu go nie wypije. Jest też inne wyjście z sytuacji – zamiast kompotu można podać 100% sok. Niestety, zakupiony jest drogi, a by robić go w placówce potrzebny jest nowy, solidny sprzęt.

Wysokie koszty związane ze zmianami w przepisach, to kolejna kość niezgody, o której mówią przedstawiciele żorskich placówek oświatowych. Dżemy owocowe niesłodzone są dwa razy droższe i sprzedawane w mniejszych opakowaniach, płatki śniadaniowe BIO to również wyższy koszt. Wzrosła również ilość kupowanych warzyw i owoców, choć nie do końca chętnie spożywanych przez przedszkolaki i uczniów. Rodzice już zaczynają obawiać się podwyżek...

Blady strach padł również na dyrekcje przedszkoli i szkół, które skrupulatnie tworzą jadłospisy – liczą proporcje, sprawdzają składy. W nieoficjalnych rozmowach przyznają, że nie mają pomocy z zewnątrz i uczą się na własnych błędach, bowiem brakuje osób, które mogłyby ich poinstruować. Obawa jest całkiem zasadna, ponieważ w wypadku złamania przepisów przewidziano sankcje. Jeżeli kontrola w szkole lub przedszkolu przeprowadzona przez inspekcję sanitarną wykaże, że zostało złamane prawo, na prowadzącego sklepik lub stołówkę będzie mogła być nałożona kara pieniężna w wysokości od 1 do 5 tysięcy złotych.

Żorski magistrat informuje, że ma świadomość obecnej sytuacji w placówkach oświatowych na terenie miasta. – Od 1 września w żorskich szkołach zlikwidowano trzy sklepiki oraz dwa automaty z kanapkami. Niestety, wraz z ograniczeniem możliwości stosowania niektórych przypraw – w tym soli, pojawiły się nieprzychylne głosy pod adresem stołówek szkolnych ze strony uczniów, jak i ich rodziców. Uczniowie zaczęli narzekać na walory smakowe przygotowywanych obiadów, co doprowadziło do sytuacji, w której część rodziców złożyła już rezygnację z posiłków dla swoich pociech – mówi Adrian Lubszczyk z Urzędu Miasta Żory. – Co więcej, ograniczenie stosowania soli zrodziło kolejny problem, jakim jest „przemycanie” domowych zasobów soli na teren stołówki szkolnej przez niektórych uczniów – dodaje.

Z takim problemem mierzy się m.in. Szkoła Podstawowa Nr 17 Mistrzostwa Sportowego im. Stanisława Ligonia w Żorach, którą również odwiedziliśmy. To jedna z największych szkół w mieście – uczy się w niej prawie 800 uczniów, z czego 300 korzysta z obiadów serwowanych przez szkolną stołówkę. Codziennie mogą liczyć na zupę i drugie danie. Do tego woda z cytryną lub niesłodzony kompot, a na deser świeży owoc. Koszt obiadu dla ucznia to 3,50 zł na dzień. Jak przyznaje dyrekcja, wprowadzone zmiany wpłynęły na kształt jadłospisów oraz spowodowały, że wszyscy, którzy korzystają z obiadów w szkole, muszą przyzwyczaić się do nowych smaków. – Obowiązujące zmiany wpłynęły na organizację pracy szkolnej kuchni. Pracownicy stołówki zapoznali się z nowym rozporządzeniem, brali udział w stosownym szkoleniu, a także dostosowali przepisy kulinarne do nowych wymogów. Skonstruowanie jadłospisu, który byłby zgodny z przepisami prawa, a jednocześnie atrakcyjny dla uczniów, nie jest wcale łatwe. Pomimo tych zmian mamy nadzieję, że nasza stołówka nadal będzie się cieszyła zainteresowaniem ze strony uczniów – mówi Gabriela Kozik, dyrektor SP-17.

Resort zdrowia podkreśla, że wprowadzone zmiany mają głównie charakter edukacyjny. Na edukację od najmłodszych lat stawiają też dietetycy. – Problem nadwagi zaczyna się już u dzieci. W czerwcu tego roku wykonywałam badania składu i masy ciała w przedszkolu oraz szkołach podstawowych. Wyniki nie są przerażające, ale niestety nadają się do poprawy – przyznaje Wioleta Nowak, specjalistka żywienia człowieka i dietetyk kliniczny. – Edukować należy nie tylko dzieci, ale i babcie, dziadków, ciocie i wujków. Kiedy przychodzą w odwiedziny, niech zabiorą ze sobą owoce, a nie czekoladki. Głównym błędem rodziców jest też serwowanie dzieciom płatków na śniadanie. To zabójstwo dla dziecka. W płatkach jest i tłuszcz utwardzony, i syrop glukozowo-fruktozowy. Czytajmy etykiety produktów, które kupujemy. Dzieci nie przetwarzają też MOM-u obecnego w parówkach czy pasztetach. Im produkty są mniej przetworzone, tym naprawdę lepiej dla naszych pociech. Jak je przekonać? Wprowadźmy system motywacyjny lub zabawy kulinarne przy tworzeniu posiłków. Nic nie zdziałam sama, rola edukacyjna spoczywa na rodzicach - zaznacza.

A co Wy sądzicie o wprowadzonych zmianach w żywieniu dzieci i młodzieży? Czy ministerstwo obrało właściwy kierunek w przyzwyczajeniu dzieci do zdrowego jedzenia? Czekamy na Wasze opinie i komentarze!

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert tuZory.pl

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera tuZory.pl i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Czy jesteś szczęsliwy w Żorach?




Oddanych głosów: 1074