zamknij

Wywiady

Starszyzna bardzo mi pomogła

- Mną nikt nie sterował, nie steruje i sterować nie będzie. Kto mnie zna, wie że do najpokorniejszych nie należę. Gdyby było inaczej piłką bym się nie zajmował

– mówi trener KS-u Żory, Piotr Zmarzły.
Jesteście liderem. Mało goli straconych, mnóstwo strzelonych. Prezes Gabrowski mówił mi, że znalazł Pan wspólny język z zawodnikami.

- Skoro tak powiedział, to tak musi być. Wyznaczyliśmy sobie kierunek pracy za którym podążamy.

Jest coś, do czego Pan byłby się w stanie przyczepić w grze zespołu?

- Tak, chodzi mi o grę obronną całego zespołu. Nad tym aspektem zimą będziemy chcieli popracować. Zwłaszcza chodzi mi o grę w destrukcji, momentami strasznie to wygląda i jest dużo do zrobienia na tym polu.

Pozytywne jest to, że pomimo najmniejszej ilości straconych goli w lidze, ciągle widzi Pan mankamenty.

- Trzeba mówić to, co jest. Skoro życie nam pokazuje, że są mniejsze, czy większe elementy do poprawy, to trzeba do tej doskonałości dążyć. Pamiętać jednak należy, że nigdy idealnie nie będzie, bo w piłce mnóstwo czynników składa się na sukces.

Uważa Pan, że na tym amatorskim poziomie jest w ogóle miejsce na taktykę?

- Jeżeli tego miejsca by nie było, to w ogóle o taktyce byśmy nie mówili.

Wydaje mi się, że jest sporo trenerów, którzy do taktyki nie przywiązują wagi.

- Nie chce innych oceniać. Skoro podchodzą w ten sposób, to ich sprawa. Szanuję to, ale ja patrzę w swój sposób na piłkę.

Jakie pozycje będą wzmocnione?

- Myślimy o defensywie i ofensywnym, środkowym pomocniku, który będzie mógł grać za plecami napastnika.

Co jest dla Pana najważniejsze w przygotowaniu drużyny?

- Przede wszystkim atmosfera - to jest fundament. Żeby Ci ludzie po pracy, po szkole mieli jeszcze ochotę przyjść na trening. W dużej mierze, my – trenerzy, działacze, decydujemy o tym czy ich przyciągniemy. Druga rzecz to treningi z piłką.

Jest Pan bardziej jak surowy ojciec czy przyjaciel dla piłkarza?

- Czasem muszę być dobrym tatą, a czasem tym surowym. Jednocześnie muszę być przyjacielem. Każda sytuacja jest inna, każdy zawodnik inaczej reaguje. Ważna jest jednak dla mnie hierarchia i podział ról trener-zawodnik. Mam u siebie starszych zawodników, których bardzo cenię i im nie przeszkadza zwracać się do mnie „trenerze”.

O kim mowa?

- Między innymi o Arku Żurkowskim, Pawle Gliszczyńskim, Rafale Owczarku, Tomku Żubertowskim. Kapitalni zawodnicy. Staram się zawsze z nimi rozmawiać. Dla przykładu przypomnę, że Owczarka cofnąłem z drugiej linii do obrony, a Żurkowskiego wystawiłem na środku pomocy. Wiadomo, że Arek jest stworzony do gry na boku, ale kiedyś była potrzeba i poprosiłem go o to, żeby zagrał na środku. Powiedział tylko – zagram gdzie trener każe, nie inaczej było z Rafałem.

Jak u was wygląda wybór kapitana?

- Kapitan był już wybrany w trakcie rundy, więc nie chciałem ingerować. Ci doświadczeni zawodnicy, na których mi bardzo zależy, chciałbym żeby z nami zostali. Mowa o Rafale Owczarku, o Pawle Gliszczyńskim, o Arkadiuszu Żurkowski, Szymonie Przybyłce. Każdy z nich posiada cechy przywódcy i jednocześnie dobrego kumpla z szatni, a na boisku potwierdzają swoją wartość jako piłkarze.

Często trenerzy mówią o braku liderów w szatni. Pan, jak słyszę, nie narzeka na deficyt takich ludzi.

- Tym starszym zawodnikom jestem bardzo wdzięczny, bo przyszedłem do klubu w trakcie rozgrywek, atmosfera nie była najlepsza. Przyszedłem wtedy na obcy teren jako człowiek z zewnątrz. Wtedy wspomniani zawodnicy mi pomogli. Dzięki nim ta praca idzie w dobrym kierunku.

Słyszałem opinie, że Rafał Owczarek motorycznie nie nadaje się już do gry. Podziela ją Pan?

- Do końca bym się z tym nie zgodził. Mam inne zdanie. Rafał jest bardzo doświadczony, w Wodzisławiu był w kadrze pierwszego zespołu za czasów, gdy Odra występowała w ekstraklasie, grał też na dobrym poziomie w starej IV lidze. Wiemy, że był też w Odrze Opole. Ma sporo doświadczeń za sobą. Na pewno kiedyś posiadał większe predyspozycje do biegania, natomiast dzisiaj nie wyobrażam sobie bez niego zespołu. To jest facet, który ma wpływ na szatnie i potrafi grać w piłkę. Realizuje zadania taktyczne niemal w 100%. Wie gdzie przesunąć, jak się ustawić, to jest właśnie te doświadczenie.

Zmienił mu Pan też pozycję, za kadencji trenera Zadylaka, Owczarek częściej grał w środku boiska.

- Tak, zaraz po przyjściu do Żor chciałem mieć w obronie bardziej doświadczonego zawodnika. Wcześniej parę stoperów tworzyli młodzi Kurpiński i Siedlok. Te mecze, które rozegraliśmy, pokazały że Rafał wnosi do defensywy dużą jakość.

Jest coś na rzeczy z problemami wychowawczymi w drużynie?

- Jeżeli chodzi o problemy wychowawcze, to jest to poza mną. Ja mam ład i porządek. Jestem zadowolony z tego, co udało nam się razem z zarządem i zawodnikami osiągnąć. Jest kompromis. Z nikim nie mam problemów.

Tomasz Pudełko – co Pan myśli o tym chłopaku? W ubiegłym sezonie należał do najskuteczniejszych zawodników, a wiosną praktycznie nie grał.

- Przychodząc do klubu chciałem poznać charakterystykę każdego zawodnika. Z tego, co mi się udało dowiedzieć to słyszałem, że Tomek potrafił strzelać w poprzednich sezonach. Natomiast ja muszę dzisiaj podejmować uczciwe decyzje. Tomek na tę chwilę nie dał mi powodu, żeby zaufać mu w dłuższym wymiarze czasowym.

Który z tych młodych zawodników ma największy potencjał?

- Temat jest złożony. Mam sześciu czy ośmiu zawodników z rocznika 94-95. Dla mnie to jest ta starsza młodzież. Pozytywnie postrzegam między innymi Bartka Kurpińskiego, Michała Siedloka, Pawła Sudoła, Jacka Kontnego, Darka Samka. Mamy też grupę chłopców jeszcze młodszych, chodzi mi m.in. o Patryka Kajzerka, Marcina Skorulskiego, Michała Pawłowskiego czy Bartka Białeckiego. Oni mi już zdążyli pokazać, że nie mają kompleksów. Ja natomiast dowiodłem we wcześniejszych meczach, że nie boję się stawiać na młodych, więc droga przed nimi stoi otworem.

Któryś z nich ma szanse powalczyć w II, I lidze?

- Mają umiejętności, zapał i chęci do gry, ale czy są w stanie załapać się na szczebel centralny? Nie wiem. Nigdy tam nie pracowałem, więc trudno mi oceniać.

Kto odejdzie zimą z zespołu?

- Przede wszystkim życzyłbym sobie, żeby Ci na których mi zależy, a o których wcześniej wspomniałem, zostali w klubie.

Wysoko Pan ceni umiejętności Szymona Przybyłki? Mam wrażenie, że jest to bardzo pożyteczny zawodnik.

- Tak. W trudnych momentach, kiedy rywal podchodzi bardziej agresywnie, Szymon dostanie piłkę i potrafi ją przytrzymać. Emocje opadają, my jako zespół kształtujemy się w formacjach i znowu możemy budować akcję. Jest bardzo przydatny.

Jak odniósłby się Pan do opinii, że trener Zadylak odszedł bo nie dał się sterować przez prezesa, w przeciwieństwie do jego następcy?

- Bzdura. Mną nikt nie sterował, nie steruje i sterować nie będzie. Kto mnie zna, wie że do najpokorniejszych nie należę. Gdyby było inaczej, piłką bym się nie zajmował. Co do trenera Zadylaka, to nie mi to oceniać.

Słyszałem, że był Pan na stażu w Ruchu Chorzów. To tylko fajny wpis do CV, czy rzeczywisty rozwój?

- Tak, byłem na stażu u trenera Kociana. Najważniejsze było to, czego doświadczyłem na żywo będąc w towarzystwie trenera Kociana, Fornalika, Michalskiego, Deji i trenera bramkarzy – pana Kołodziejczyka. Bardzo przyjaźni ludzie. Miałem kontakt z tymi ludźmi, możliwość rozmowy podczas zajęć. Niesamowita sprawa. Zastałem tam niesamowitą dyscyplinę, kapitalny warsztat szkoleniowy. Po takim tygodniowym stażu jestem bardzo zadowolony.

Jaki jest trener Kocian?

- Przed każdym treningiem miałem możliwość kilka minut z nim porozmawiać, to bardzo otwarty człowiek, który chętnie przekazuje swoją wiedzę.

Którzy piłkarze zrobili tam na Panu największe wrażenie?

- Każdy z piłkarzy posiada niesamowitą wartość, można by wymieniać w nieskończoność, ale od dawna imponuje mi Marcin Malinowski. Posiada kapitalne cechy charakteru, a do tego to bardzo dobry piłkarz. Profesjonalista w pełnym tego słowa znaczeniu. Dziwię się, że nie dostał nigdy szansy gry w zagranicznej lidze. Sądzę, że bez problemu by sobie poradził.

Macie wyniki jako drużyna, a ludzie wciąż na trybuny się nie garną. Jest Pana zdaniem zapotrzebowanie na piłkę w Żorach?

- Myślę, że tak. Widzę, że zainteresowanie jest coraz większe, ale nie mówię tego przez pryzmat trybun. Przyszedłem do pracy w okresie jesiennym, gdzie na każdym obiekcie zainteresowanie maleje, bo aura ma duży wpływ na to, czy widz przyjdzie na stadion, czy nie. Natomiast widzę, że w najbliższym czasie może to stopniowo ulegać zmianie na plus.

Jak będą wyglądać przygotowania? Wybieracie się na jakieś zgrupowanie?

- Zaczynamy 7 stycznia. Na zgrupowanie nie jedziemy. Dyktowane jest to m.in. środkami finansowymi, jako klub mamy inne potrzeby. Są ważniejsze wydatki. Będziemy trenować na własnych obiektach, mamy sztuczne boisko, halę, basen. Baza treningowa w Żorach jest co najmniej bardzo dobra.

Runda rewanżowa zapowiada się, wbrew pozorom, trudno. Macie co prawda fotela lidera, ale przed sobą wyjazdowe mecze z trzema najmocniejszymi przeciwnikami.

- Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Skupiam się na tym, żeby dobrze przygotować zespół do całej rundy. Wiem z kim gramy najbliższy mecz i to właśnie o tym zespole myślę.

Jak długo chciałby Pan zostać w Żorach?

- Z prezesami umówiliśmy się, że moja praca ma być długofalowa. Na tę chwilę trzymam się tego, co powiedzieli włodarze klubu.

Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiał Mateusz Kornas.

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~malkontent58 2013-12-26
    16:42:15

    1 0

    Tylko, że część tej "starszyzny" przyczyniła się do spadku aż do klasy A..., bo jak było źle to wracano do starszyzny, która i tak spieprzyła sprawę, a młodzi byli w odstawce, to czemu się teraz dziwić, że niektórzy z młodych jakby się nie sprawdzali, skoro niektórymi decyzjami skutecznie im wybito chęci do gry?

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.