zamknij

Wywiady

Badacz musi być niepoprawny politycznie

Egzotyka to nic innego jak spełnianie marzeń turystów. Jakie mają wyobrażenie o Afryce taką zobaczą, a podczas ich nieobecności ”dziki” tubylec założy buty, zegarek i będzie rozmawiał przez telefon komórkowy

 

– mówi Lucjan Buchalik, etnograf i dyrektor Muzeum Miejskiego w Żorach.

Jak to się stało, że zainteresował się Pan właśnie Afryką?

 

W zasadzie przez przypadek. Wybrałem studia etnograficzne we Wrocławiu, ponieważ chciałem zająć się badaniem kultury śląskiej. Z czasem okazało się, że mój stosunek do tematyki śląskiej jest zbyt emocjonalny, aby zachować obiektywizm. Kiedyś na zajęcia miałem za zadanie przygotować referat na temat Afrycki. Zainteresowało mnie to na tyle, że chciałem temat zgłębić od strony praktycznej. Przygotowania do wyprawy trwały dwa lata i w 1985 roku udało się mi po raz pierwszy pojechać do Afryki Zachodniej. Celem ówczesnych badań byli Dogonowie i od tamtej pory są jednym z ważniejszych tematów badawczych. Badania kontynuowałem w latach 90. i od tamtego czasu regularnie bywam w Afryce. 

 

Dlaczego właśnie Dogonowie zostali wybrani za cel badawczy?

 

W wiedzy na temat Dogonów jest wiele wątków trudnych do wyjaśnienia. W tamtym czasie w Polsce niewiele się na ten temat pisało, a w mediach w ogóle nie było informacji o świecie. Ciekawostką jest rozbudowana kosmogonia Dogonów, twierdzą że ich przodkowie przybyli z kosmosu.

 

Jak wygląda taka ekspedycja badawcza?

 

Wiele zależy od tematu i celu w jakim jedziemy. Z punktu widzenia muzeum celem jest pozyskiwanie zbiorów i dokumentacja. Najlepiej eksponuje się sztukę, ale i jest ona najtrudniejsza do pozyskania. Na targu najłatwiej dostępna jest sztuka pamiątkarska. Aktualnie jest zalew sztuki kiepskiej jakości, np. rzeźb z małą ilością detali. Twórcy wiedzą, że niezależnie od wykonania i tak sprzedadzą swoje dzieło, więc nie opłaca się im poświęcać czasu na szczegóły. Łatwiejsze do pozyskania i udokumentowania są przedmioty codziennego użytku.

 

Wszystkie eksponaty są przywiezione dla Muzeum z Afryki?

 

Wśród naszych zbiorów 80% jest takich, które przywieźliśmy z wypraw. Są jednak też te przekazane przez kogoś lub odkupione. Za każdą taką rzeczą kryją się ciekawe historie, jak np. rzeźby przekazanej nam przez zakonnicę. Figurce brakuje nogi i okazuje się, że została własnoręcznie zniszczona przez właściciela. Po tym jak przeszedł na chrześcijaństwo zniszczył figurkę, aby pozbawić jej mocy, która jest w niej ukryta. Często można spotkać rzeźby z podobną historią.

 

Jakie zmiany na przestrzeni lat są dla Pana uderzające w Afryce?

 

Przede wszystkim – na terenach odwiedzanych przez turystów - niegdyś nie było takiej nachalności ze strony tubylców. Kiedyś można było im coś dać jeśli miało się na to ochotę, teraz – dla świętego spokoju. Poza tym ilość śmieci w wioskach jest niewyobrażalna. Pierwsze co widzimy po wjeździe to sterty śmieci. Rządzi tam kultura woreczka foliowego, do którego pakowane jest dosłownie wszystko. W niektórych krajach wprowadzono nawet zakaz przywożenia woreczków. Upowszechniło się wiele naszych produktów, proszki do prania, kosmetyki. Zalew tanich kosmetyków i moda na wybielanie jest prawdziwą plagą. Młode dziewczyny ze strasznie zniszczoną cerą to nierzadki widok. Mieszkańcy zafascynowani są także telefonami komórkowymi. Produkowane tam są naprawdę kiepskiej jakości, a pierwsze co słyszymy po przyjeździe to czy nie mamy jakiś starych telefonów produkowanych z myślą o europejskim kliencie.

 

Jaki będzie temat następnej wyprawy?

 

Chcieliśmy się zająć kwestią rozwoju turystyki na przykładzie porównania Dogonów i Sombów. U tych pierwszych jest około 100 – 150 tys. turystów rocznie. W sezonie turystycznym zdarza się, że aby wejść do wioski trzeba ustawić się w kolejce. Natomiast kultura Sombów jest z naszego punktu widzenia równie ciekawa, u nich jest też dużo atrakcyjniej ze względu na położenie w pobliżu parku narodowego. Tymczasem turystów tutaj nie ma. Podejrzewamy, że stało się tak dlatego, że badacze od dawna zajmują się Dogonami i na ich temat jest sporo publikacji, niewiele jest natomiast informacji na temat Sombów. Dogonowie skrzętnie wykorzystują ruch turystyczny, serwują odwiedzającym rozrywki takie jakich ci oczekują. Stworzyli nawet strój przewodnika złożony z kobiecych ubrań, ponieważ te męskie nie wyglądają tak egzotycznie jak się tego spodziewamy. Jak są sami tańczą w trampkach i z zegarkami, na potrzeby turystów boso. Produkt turystyczny doprowadzili do perfekcji, zapotrzebowanie na pamiątki jest tak duże, że muszą je sprowadzać z innych regionów kraju. W ten sposób spełniają marzenia turystów.

 

Co jest najważniejsze w pracy badacza?

 

Podstawowym celem jest ujawnienie prawdy, niezależnie od tego jaka ona jest. Badacz nie możne przestrzegać poprawności politycznej, ponieważ musi zachować obiektywizm. Czasem skłania nas to do dalekiego wyjścia poza stereotypy, ale dzięki temu efekty bywają bardzo zaskakujące.

 

Jakie jest Pana największe pragnienie związane z eksponatami czy badaniami?

 

Moim największym pragnieniem jest otworzenie w Żorach muzeum, gdzie będziemy mieć miejsce na zgromadzone eksponaty. Tutaj – w MOK-u – tylko wynajmujemy. A co z tego, że będziemy mieć eksponaty, skoro nie mamy ich jak pokazać?

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Monika Krzepina.

 

Lucjan Buchalik - ukończył studia etnologiczne na Uniwersytecie Wrocławskim, pracował w Miejskim Ośrodku Kultury w Żorach najpierw jako kierownik administracyjno-ekonomiczny, a później dyrektor placówki (funkcję tę pełnił 12 lat). Od 2003 roku jest dyrektorem Muzeum w Żorach. Jest autorem publikacji pt. Kolorowy Sahel.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.