zamknij

Wywiady

Muzyka nie zna granic

 

- Muzyka nie zna granic, tym bardziej tradycyjna muzyka irlandzka. To nie charakterystyczny zapis i linie melodyczne tworzą folkową muzykę ale duch i atmosfera, która towarzyszy jej wykonywaniu. Muzykę trzeba grać duszą a nie rękami

 

 - mówi Bogdan Wita, założyciel i gitarzysta zespołu „Carrantuohill”.

Red.: Wydana przed kilkoma laty płyta „INIS” właśnie osiągnęła w Polsce status złotej, jednak to poza naszymi granicami płyta święciła pierwsze triumfy?

 

Bogdan Wita: Tuż po wydaniu płyty „Inis”, uplasowała się ona na 17 miejscu wśród ponad tysiąca płyt z całego świata w rankingu "The Best of 2003" ogłaszanym przez największą amerykańską rozgłośnię "Celtic Connection". To był dla nas jeden z większych sukcesów na rynku szerszym niż polski.

 

Red.: Na tej płycie zespół wstąpił razem z przyjaciółmi - znanymi artystami polskiej sceny muzycznej - w tej chwili to „Carantuohill” występuję w roli mecenasa mniej znanych artystów, co widać chociażby na przykładzie Katarzyny Sobek.

 

Bogdan Wita: Katarzyna Sobek to bardzo utalentowana dziewczyna, obdarzona bardzo dobrym głosem. Owocem naszej współpracy jest ostatnia płyta - „Celtic Dream”. Kasia, która studiuje wokal klasyczny idealnie wpasowała się w klimaty balladowej muzyki irlandzkiej. Niemały wkład w całokształt uzyskanego efektu miała też harfistka Anna Faber. Zarejestrowany w Pocysterskim Zespole Pałacowo-Klasztornym w Rudach materiał odświeżył nasze brzmienie. Nie znaczy to jednak, że od tej chwili, przez 5 kolejnych lat będziemy wykonywali wyłącznie irlandzkie ballady. Mamy już za sobą płytę, która powstała z połączenia folkloru i muzyki jazzowej, to płyta „Session”. Teraz na chwilę zatrzymaliśmy się przy celtyckich balladach, ale zapewniam, że następna płyta nie będzie już taka stonowana i spokojna jak „Celtic Dream”

 

Red.: Od samego początku, czyli od końca lat 80 zespół jest przywiązany do muzyki irlandzkiej w różnych aranżacjach, czy nigdy nie planowaliście zmiany gatunku na bardziej popularny?

 

Bogdan Wita: Nie. Jesteśmy konsekwentni w swoich działaniach. Choć wiele osób, w tym propagator i ekspert muzyki folkowej, dziennikarz muzyczny Wojciech Ossowski, zapowiadało nam wielokrotnie, że tak jak większość innych zespołów i my też kiedyś „przesiądziemy” się na muzykę inną charakterem, że wykonywana przez nas muzyka celtycka jest elementem przejściowym. Natomiast nam to nigdy w głowach nie świtało. Chcemy być konsekwentni, jeżeli już robimy jakieś odmiany, to wiążą się one z ewolucją zespołu. Przez pierwszych 10 lat działalności staraliśmy się jak najbardziej odtwarzać irlandzkie melodie, czy wręcz kopiować. Uczyliśmy się tej muzyki, chcieliśmy być jak najbardziej wierni irlandzkim wzorcom. Braliśmy udział w warsztatach muzycznych. Grania uczyliśmy się u źródeł i zależało nam na tym, żeby być jak najbliższym tej prawdy irlandzkiej muzyki. Z czasem, już nauczeni tej muzyki, poczuliśmy się nieco pewniej i sami próbowaliśmy eksperymentować. Najpierw przez różne aranżowanie celtyckich motywów, jak miało to miejsce w przypadku płyty „Between”. To był początek tych zmian, kiedy próbowaliśmy włożyć coś swojego do irlandzkiej przestrzeni muzycznej. Z czasem zaczęliśmy zapraszać też gości, łączyć muzykę irlandzką z jazzem czy też transponować na polski grunt, poprzez pisanie polskich tekstów - jak w przypadku płyty „INIS”.

 

Red.: Za tę transpozycję jest odpowiedzialny między innymi Ernest Bryll…

 

Bogdan Wita: Zgadza się. W tej chwili jesteśmy na etapie pisania własnych kompozycji. Trudno je nazwać irlandzkimi, ale jak pokazuje rzeczywistość, komponowana przez nas muzyka właśnie w taki sposób jest odbierana przez Irlandczyków. Wymieniony wcześniej pisarz, podczas spotkania w Toruniu wręcz nam udowadniał, że my jako Polacy wnosimy wkład do irlandzkiej tradycji. Na początku trochę się z tego śmialiśmy ale teraz powoli zaczynamy w to wierzyć. - Cóż to jest tradycyjna muzyka irlandzka - powiedział wtedy Bryll - to nie tradycyjny zapis linii melodycznych ale duch i atmosfera, która istnieje w muzyce. Za kilkadziesiąt lat już nikt nie będzie wiedział czy utwór skomponował Polak czy Irlandczyk. Takie stwierdzenie dla nas było zbyt górnolotne czy wręcz nieprawdopodobne, trudno jednak nie przyznać racji, czy też sprzeczać się z o wiele większym od nas znawcą kultury jakim jest Ernest Bryll.

 

Red.: W takim razie czy równie dobrze jak Irlandczycy Waszą twórczość odbierają Polacy?

 

Bogdan Wita: Skoro już rozmawiamy ogólnie o tym jak odbieramy muzykę, Polacy zdecydowanie lepiej reagują na nią niż Francuzi czy Niemcy. Szwajcarska publiczność też żywo reaguje na nasze dźwięki, przekonaliśmy się o tym podczas „Guinness Irish Festival” w Sion. Moim zdaniem wynika to jednak bardziej z kultury niż z podziału geograficznego. Przykładem niech będą Niemcy. To naród, u którego zdecydowanie najtrudniej wyzwolić emocje. Choć, nie ukrywam, podczas tourne z produkcjami muzycznymi „Touch of Ireland”, mieliśmy w Niemczech owacje na stojąco. Wtedy organizatorzy byli pełni podziwu dla nas. Wiek słuchacza również nie ma tutaj większego znaczenia. Folk irlandzki to taki charakter muzyki, który jest równie dobrze odbierany przez młode pokolenie jak i przez starszych. My, grając 24 lata zauważamy, że Ci którzy słuchali nas na początku, teraz przychodzą na koncerty z dziećmi a nierzadko z wnukami. Widzimy na swoich koncertach 3 pokolenia i wszyscy świetnie się bawią, to jest dla nas także wielki komplement. Cieszy nas, że potrafimy trafić do tak szerokiego grona odbiorców.

 

Red.: Zespół chyba nie byłby ta odbierany gdyby nie to, że kochacie to co robicie?

 

Bogdan Wita: To jest właśnie nasze założenie, postawione 24 lata temu. Kiedy zakładaliśmy zespół, postanowiliśmy że będziemy grali tak długo póki będzie nas to bawić i póki będziemy z tego czerpać radość, bo jeśli będziemy to robić na siłę z zaciśniętymi zębami - to nie ma to sensu. Trzeba grać duszą a nie rękami.

 

Red.: Kiedy możemy spodziewać się kolejnej płyty?

 

Bogdan Wita: Problem jest taki, że ta płyta jest już przygotowywana 3 lata. Przewrotnie, taka sytuacja jest wynikiem pewnego rozwoju. Zbudowaliśmy własne studio, w którym realizujemy własne nagrania. Z jednej strony to bardzo duży komfort, ponieważ nie ograniczają nas ramy czasowe, z drugiej jednak strony brak z góry narzuconego tempa pracy jest ogromnym problemem. Utwór, który jest już właściwie zgrany nagle przestaje nam się podobać. Perkusista stwierdza, że chciałby zmienić beat, basista, że jest w stanie zagrać daną partię lepiej i w ten sposób znów wracamy do początku. Na razie musimy więc nauczyć się korzystać z dobrodziejstw jakie niesie posiadanie własnego studia. Sądzimy jednak, że takie podejście do płyty odbije się pozytywnie na efekcie końcowym. Płyta będzie o tyle lepsza, że nagrana bez pośpiechu.

 

Red.: Wśród produkcji zespołu „Carrantuohill” jest wiele nagrań na tzw. „setkę”

 

Bogdan Wita: Tak, realizacyjnie są one słabsze od studyjnych - nie da się tak precyzyjnie i dokładnie nagrać dźwięku kiedy wszystkie instrumenty są rejestrowane jednocześnie, z kolei nagrywanie na ślady - czyli każdego instrumentu osobno – i miksowanie, powodują, że traci się pewną energię, pewnego ducha, to coś co towarzyszy graniu kiedy są wszyscy razem. To jest odwieczny problem wszystkich zespołów, nie tylko nas – w jaki sposób grając w słuchawkach poczuć wokół siebie aurę całego zespołu? Dlatego też płyta „Celtic Dream” to płyta koncertowa, płyta „Session” to płyta koncertowa. Łatwiej technologię sprowadzić na poziom rejestracji koncertu niż zespół wprowadzić do studia i stworzyć atmosferę wspólnego grania jak na koncercie. Z kolei płyty studyjne można o wiele szerzej rozbudować pod względem aranżacyjnym i dołożyć inne instrumenty.

 

Red.: Zespół gra muzykę celtycką a jakiej muzyki słuchają sami członkowie?

 

Bogdan Wita: Przeróżnej, ja nie przepadam za jazzem ale 2 osoby z zespołu kochają bardzo ten gatunek. Ja z kolei uwielbiam dobra muzykę rockową, pop-rock ale z lat 80 -90. Peter Gabriel, Sting, którego mogę słuchać cały czas…

 

Red.: Bryan Adams, który wystąpi w Rybniku też?

 

Bogdan Wita: Nie słuchaliśmy go tak intensywnie choć bardzo cenię Bryana Adamsa. Imponuje mi jego talent. Ten muzyk potrafi stworzyć niepowtarzalny klimat na scenie i wcale nie potrzebuje armii instrumentalistów. Przykładem może być ostatni koncert w Sali Kongresowej, kiedy dał wspaniałe show grając tylko z perkusistą i basistą. Słuchamy też oczywiście muzyki folkowej, kiedy jedziemy do Irlandii to stamtąd przywozimy całe bogactwo nagrań.

 

Red.: Wracając do koncertu Bryana Adamsa w Rybniku, jak Pan myśli, kto wystąpi w roli supportu?

 

Bogdan Wita: Nie mam bladego pojęcia, aczkolwiek słyszałem o takim pomyśle, żeby to był właśnie „Carrantuohill”. Zgłosiliśmy swoją petycję. Byłby to dla nas ogromny zaszczyt. Jednak tutaj, jak się domyślamy, decyzja będzie należała do samego Bryana Adamsa. Nie wiemy też czy organizatorzy w ogóle przewidują suport i w jakiej konwencji. W tym wszystkim jest bardzo dużo znaków zapytania. Słysząc jednak, że szykuje się takie wydarzenie od razu zwróciliśmy się do organizatorów z naszą propozycją - ale jednocześnie twardo stąpamy po ziemi. Czas pokaże.

 

Dziękuję za rozmowę

 

Rozmawiał Łukasz Pak

 

 

Bogdan Wita - urodził się 1 grudnia 1967 roku w Rybniku. Mieszka w Żorach od dzieciństwa. Początki jego kontaktu z instrumentem sięgają szkoły podstawowej, ale w rzeczywistości prawdziwą przygodę muzyczną rozpoczął w II klasie szkoły średniej, jako samouk. Udzielał się w zespołach grających szanty, piosenkę turystyczną czy religijną. Pierwszą formacją, która zaistniała szerzej na lokalnym rynku muzycznym był zespół szantowy "Miondze", którego wraz z Adamem Cebulą był inicjatorem w 1985 roku przy 90 Harcerskiej Drużynie Wodnej w Żorach. Od roku 1987 roku trzon zespołu „Carrantuohill”. Po ukończeniu studiów na Politechnice Śląskiej w Gliwicach, od 1992 roku do 1995 roku, zajmował posadę animatora kulturalnego w Miejskim Ośrodku Kultury w Żorach, gdzie dodatkowo zorganizował pracę redakcji tygodnika "Nowa Gazeta Żorska" zostając jej redaktorem naczelnym. Równocześnie od 1992 roku prowadzi agencję artystyczną "Celt", która głównie, lecz nie wyłącznie, organizuje życie zespołu "Carrantuohill".



Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.