zamknij

Wywiady

Technicznie siatkówka jest najtrudniejszą dyscypliną

- Stawiamy na szkolenie od podstaw. W siatkówce to wszystko trwa, bo konkurencja jest naprawdę duża, a technicznie siatkówka jest najtrudniejszą dyscypliną. W województwie śląskim siatkówka jest modna

- mówi Wiesława Pawletko, prezes MUKS Sari Żory.


Jak to się stało, że została pani prezesem?

- Pomysł wyszedł od naszego sekretarza Marka Utraty. On mi zaproponował pełnienie funkcji prezesa, a ja się zgodziłam. Wybrało mnie Walne Zebranie Członków i od 2010 roku jestem prezesem.


To już dosyć długi czas. Co jest najtrudniejsze w prowadzeniu takiego klubu siatkarskiego w Żorach?

- Pozyskanie środków na to, co by się chciało. Nie ukrywamy, że znaczną część pieniędzy dostajemy z miasta. Gdyby nie to, nie byłoby mowy o funkcjonowaniu naszego klubu, podobnie jak pozostałych klubów w Żorach. Mamy też zaprzyjaźnionych sponsorów, którzy co roku w postaci strojów, gotówki czy innych rzeczy pomagają nam w miarę dobrym funkcjonowaniu na ten moment. Wspierają nas też rodzice i dziadkowie naszych zawodniczek oraz Rady Rodziców obu szkół, w których mamy klasy mistrzostwa sportowego.

Można coś jeszcze poprawić pod względem finansowym?

- Sytuacja jest ciężka. Firmy też mają ciężko. Na tyle, ile mogą to nam pomagają. My jesteśmy im za to wdzięczni. Chodzimy i prosimy. Staramy się tak funkcjonować, żeby starczało na organizację Turnieju Fojcika, na zakończenie sezonu, na wyjazdy młodszych grup na turnieje oraz, żeby były jakieś drobne upominki, statuetki czy medale.

Myśli Pani, że ewentualny sukces seniorek w postaci awansu do III ligi mógłby coś zmienić?

- Trudno powiedzieć. W zeszłym roku zabrakło nam małego punktu, żeby drużyna grała w barażach. Ale zostały zrealizowane założenia trenera. Drużyna była w pierwszej trójce. Szkoda, że się nie udało. Mam nadzieję, że zostanie trzon drużyny - mowa tu o seniorkach, gdyż mamy sporą rotację zawodniczek - i powalczymy w przyszłym sezonie.

Uda się zatrzymać najlepsze siatkarki?

- Zawsze rozmawiamy z zawodniczkami na koniec sezonu. Robimy podsumowanie z IV ligą i młodszymi drużynami. Wtedy już chcemy znać wstępne deklaracje - kto będzie grał, kto odchodzi, kto się waha. Zawodniczki uczą się, studiują, pracują na zmiany, mają rodziny, mają dzieci. Niektóre zadeklarowały, że na pewno zostają. Są jednak i takie, które jasnej deklaracji nie mogły dać. To są uroki amatorskiego seniorskiego sportu na tym poziomie.

Czyli nie może Pani złożyć deklaracji, że powalczycie o awans?

- Chciałabym awansować. To moje pobożne życzenie. To będzie już nasz czwarty sezon i dobrze byłoby, gdyby się udało awansować. Ale za tym też idą pieniądze. III liga wymaga większych nakładów. Były takie sytuacje, że drużyny, które awansowały do III ligi musiały zrezygnować, bo nie podołały finansowo. Chcielibyśmy, bo to jest jakiś prestiż, a sami widzimy, że w klubie jest coraz lepiej, praca zaczyna przynosić efekty. Ale to zależy tylko od dziewczyn, od trenera i od tak zwanych obiektywnych okoliczności, czyli kontuzji, wyjazdów z Żor i innych sytuacji losowych.

MUKS Sari Żory, czyli Międzyszkolny Uczniowski Klub Sportowy. Na czym to polega?

- Polega to na tym, że głównym założeniem klubu jest szkolnie młodzieży. W tej chwili mamy klasy mistrzostwa sportowego w Gimnazjum nr 2 (wszystkie trzy roczniki) i oprócz tego mamy klasy mistrzostwa sportowego w SP-3. W tym roku wyszły dziewczynki z szóstej klasy mistrzostwa sportowego, które zajęły z trener Sylwią Mazur 8. miejsce w Finale Wojewódzkim Turnieju Kinder+ Sport. Teraz mamy klasę piątą, klasę czwartą oraz zaczynamy pracę z chłopcami w tym roku. W Szkole Podstawowej będą dwie klasy czwarte - dziewczynek i chłopców.

Drużyn jest sporo. To wymaga dużego zaangażowania całego klubu. Jak wam się to udaje?

- Jest przychylność władz miasta i komisji, która dzieli pieniądze. Członkowie komisji wiedzą, że u nas się dzieje, że klub się rozrasta. My zapraszamy przedstawicieli władz miasta, Rady Miasta na Turniej Fojcika, na wigilię, na zakończenie sezonu i inne uroczystości klubowe, żeby pokazać jak funkcjonujemy. To nie jest tak, że my gramy i nie mamy wyników. Żeby dostać się do II ligi, musimy najpierw pograć w IV, potem pograć w III. A są takie dyscypliny, gdzie się zgłasza drużyny i od razu się gra w II lidze. No więc nie ma w ogóle o czym mówić. Z kolei w siatkówce młodzieżowej jest jeszcze trudniej. Siatkówka jest modną dyscypliną na Śląsku. Jest mnóstwo drużyn. Ponad 50 zespołów w młodziczkach na Śląsku też o czymś świadczy. Z naszego punktu widzenia, pieniądze zostały bardzo fajnie podzielone. Resztę uzyskamy od sponsorów. Jest super.

Ważna jest też ta misja wychowawcza, którą Sari wypełnia...

- Tak. Jak robimy nabory do klas w szkole podstawowej i gimnazjum, tłumaczymy rodzicom, że dzieciaki nauczą się samodyscypliny. Bo są treningi, lekcje, przyjaciele i młodzieńcze miłości. Nauczą się współdziałania w grupie, odpowiedzialności za siebie i za drużynę. Jeżeli nawet te dzieciaki nie będą grały zawodniczo, będą nauczone ruchu. Rodzice, którzy mieli już dzieci w klasach mistrzostwa sportowego, potwierdzają to. Dzieci mówią np.: „Mamo, wyjdźmy na dwór, chodźmy się poruszać, nie siedźmy przed telewizorem”. To są pozytywne efekty, które mogą zaowocować w dorosłym życiu tych dzieci.

O co najczęściej pytają rodzice?

- O ilość godzin. W klasach mistrzostwa sportowego jest 16 godzin wychowania fizycznego, w tym 4 godz. obligatoryjne zgodnie z podstawą programową. Ta ilość godzin najbardziej rodziców przeraża. Jest tak zarówno w gimnazjum, jak i w szkole podstawowej. Część tego czasu przeznacza się na mecze, turnieje, wyjazdy na mecze ekstraklasy. Zdarzają się też pytania czy dzieci nie będą za długo w szkole. Klasy mistrzostwa sportowego mają tak ułożony plan lekcji, że uczniowie w szkole są od 8.00 do 15.00, łącznie z godzinami sportowymi. Potem mogą wracać do domu, a popołudnia poświęcić na inne własne zainteresowania.

A dzieci jak sobie radzą z tą ilością godzin?

- Dają sobie świetnie radę. Czasem rodzice są nadopiekuńczy. Mamy takie dzieci, które oprócz gry w siatkówkę, chodzą na angielski, do szkoły muzycznej i jednocześnie doskonale radzą sobie z nauką. To są klasy 16, 17-osobowe. Nauka w takich grupach jest efektywniejsza, niż w bardziej licznych klasach. Nauczyciele chwalą sobie te klasy i pracę z nimi. To są dzieci, które chętnie uczestniczą w pozasportowym życiu swoich szkół i osiągają często bardzo dobre wyniki w nauce.

Pani jest blisko parkietu, blisko drużyn?

- Zdarzało mi się bywać na treningach i meczach, ale nie za często. Najczęściej spotykamy się na klubowych uroczystościach. Ja nie wchodzę na siłę do drużyn młodzieżowych. Inaczej jest z seniorkami, gdyż tam są moje koleżanki, z którymi kiedyś grałam. Ja tu mam inną rolę do spełnienia. Mam szukać sponsorów, reprezentować klub na zewnątrz, załatwiać dla nich sprawy organizacyjne.

W klubie jest kilka utalentowanych dziewcząt?

- Jest dużo. Nawet te dziewczynki z szóstej klasy, których część będzie od września w pierwszej klasie mistrzostwa sportowego w G-2. Na bieżąco rozmawiam z trenerami o postępach, jakie robią.

Jest coś co chciałaby Pani zmienić?

- Póki co, dobrze nam to funkcjonuje. Mam fajnych ludzi. Wiceprezesem jest pan dyrektor G-2, Jacek Świerkocki. Pan Marek Utrata jest sekretarzem klubu i robi całą robotę papierkową, której w życiu nie chciałabym robić. To spoczywa na jego barkach. Bardzo dobrze współpracuje się nam z panią dyrektor z SP-3, Ireną Krzywoń. Mamy fajną komisją rewizyjną i panią księgową. Świetnych trenerów, jak to mówią „i do tańca, i do różańca”. Wiadomo, przydałyby się sukcesy. Bo one robią „wow” w środowisku. Sukces można zrobić w rok. Kupić klasowe zawodniczki - 10, 12 siatkarek i zrobić wynik. Tylko trzeba mieć na to ogromne pieniądze, a nas na to nie stać. My jesteśmy stowarzyszeniem bez strategicznego sponsora, bo to jeszcze nie ten poziom.

... i stawiacie na młodzież.

- Tak. Dlatego powstała IV liga, żeby dziewczęta kończące grać w kadetkach w gimnazjum nie rozchodziły się, ale by te dziewczęta miały perspektywy, żeby nie musiały chodzić do szkół w ościennych miastach i tam grać. Jeżeli będę dobre, zawsze mogą grać w seniorkach. Oczywiście, jeżeli zawodniczka chce przejść do innego klubu, to nie zamykamy jej kariery zmuszając do gry w Żorach. Stawiamy na szkolenie od podstaw. W siatkówce to wszystko trwa, bo konkurencja jest naprawdę duża, a technicznie siatkówka jest najtrudniejszą dyscypliną. W województwie śląskim siatkówka jest modna i nie jest łatwo przejść jak burza przez te wszystkie szczeble.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Mateusz Kornas

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.