zamknij

Wywiady

Urodziłem się tutaj przez przypadek

- Moja mama była u swojej mamy chwilę przed rozwiązaniem. W Wiśle Małej - u mojej babci. No i jak się zaczął poród to zdecydowały, że jadą na porodówkę do Żor, a nie do Pszczyny – do dziś nie wiem dlaczego

 

– opowiadał Stanisław Sojka, podczas spotkania z mieszkańcami w Szkole Muzycznej w Żorach.

Gdzie sięgają Pana korzenie w Żorach?

 

Urodziłem się tutaj, można powiedzieć – po drodze, bo moja mama była u swojej mamy chwilę przed rozwiązaniem. W Wiśle Małej - u mojej babci. No i jak się zaczął poród to zdecydowały, że jadą na porodówkę do Żor, a nie do Pszczyny – do dziś nie wiem dlaczego. W Żorach urodziłem się w szpitalu, a później mieszkaliśmy w Gliwicach, bo tata tam pracował. I tam się wychowałem.

 

Czy Żory miały jakiś wpływ na rozwój muzyczny Stanisława Sojki?

 

Mąż siostry mojej mamy miał orkiestrę, pięcioosobowy bandy, który działał Żorach od początku lat 70-tych. Ja bardzo szybko nauczyłem się czytać nuty, nawet jeszcze przed nauką gry na skrzypcach. To mi bardzo pomagało.

 

Czy któreś ze swoich dzieci nauczył Pan śląskiej gwary?

 

Muszę przyznać, że nie. Oni mają jakąś intuicję może, ale nie posługują się gwarą. W moim rodzinnym domu mówiło się po śląsku. U mojej mamy posługującej się poprawną polszczyzną słychać w każdym słowie śląski akcent. Dbała jednak o to, abyś mówili bardzo wyraźnie, również w szkole miałem wspaniałą polonistkę rozmiłowaną w języku polskim, która te miłość zaszczepiła w swoich uczniach. Można więc powiedzieć, że byłem w dobrych rękach i potrafię mówić bez tego akcentu. Co prawda, kiedy przyjeżdżam w rodzinne strony to niedługo trwa kiedy przestawiam się na gwarę, jednak to są rzadkie chwile, bo mieszkam na Mazowszu.

 

A jakie ma Pan wspomnienia związane z Lotharem Dziwokim?

 

Aaa, zapomniałem, że Lothar prowadzi Żorską Orkiestrę Rozrywkową! To bardzo zacne co on robi. Lepiej, żeby młodzi ludzie mieli gdzie sobie pograć, niż szukali szczęścia na ulicy. Wspominam, że Lothar pozwalał niektórym studentom mówić do siebie po imieniu i mnie również spotkał ten przywilej. Starałem się jednak nie zawieźć jego zaufania i myślę, że mi się to udało.

 

Czy prawdą jest, że wszystko czego Pan muzycznie dotknie, zamienia się w złoto? Świadczyłby o tym Pana płyty.

 

Faktem jest, że udało mi się kilka albumów sprzedać w sporym nakładzie i pokryć złotem. Faktycznie czasem to pomaga w życiu, bo można na chwilę zapomnieć – ile kosztuje masło, chleb czy mleko. Nigdy to jednak nie zmieniało mojego nastawienia do muzyki i dążenia do odkrywania czegoś nowego.

 

Rozmowa zarejestrowana podczas spotkania Stanisława Sojki z mieszkańcami, na planie programu „Szlakiem gwiazd” w Szkole Muzycznej w Żorach.

 

Spisała Monika Krzepina

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~ 2012-07-27
    19:31:57

    0 0

    Stracilem kompletnie do ciebie szacunek panie Sojka. Rozumiem, ze skoro ja mowie po polsku i slasku z akcentem slaskim to bylem w zlych rekach? Zle wychowany? Ty przez przypadek zostales chyba upuszczony przez twoja mamuske za mlodu bo ci sie w glowie poprzewracalo.

  • ~zapo 2012-07-27
    20:06:25

    0 0

    http://www.facebook.com/#!/profile.php?id=100001779476025

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu tuZory.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.